blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Yeti rozrabiaka, albo "wężykiem, wężykiem!"
2013-05-23

   Coś tam pisałem ostatnio o zachowaniu czystości. Chyba przesadziłem w niektórych sformułowaniach, bo prześmiewczy los dał mi w dupę i wskazał miejsce w szeregu.

   Zaczęło się standardowo, jakiś ładunek, jakaś zrzutka, troszkę brak czasu, coś na szybko do zjedzenia, aż wreszcie trafił się dzień przestoju. Jakoś tak wypadło w Austrii, na Shellu w Vils, na austryjacko – niemieckiej granicy.

  Wstałem rano, zrobiłem przedziałek i już szykowałem się do fajrantu, kiedy głowę boleśnie przeszyła mi myśl, że trzeba by może ogarnąć troszkę tego mojego busa. Moje perwersyjne umiłowanie czystości i porządku wspomogło ten projekt, a że myjnia była na stacji, po półgodzinie auto lśniło, było zatankowane pod korek, wszystkie płyny uzupełnione, a ciśnienie w oponach sprawdzone i wyrównane. Troszkę wolniej poszło z kabiną, ale i to jakoś zmęczyłem, i po godzinie całe auto błyszczało i pachniało, szyby na błysk, pościel zmieniona, garnki lśniły, pasy pozwijane, no po prostu szyk, elegancja i porządek na medal z buziakiem!

   Niby wszystko było dobrze, ale.... Wsiadłem do kabiny – cholera, coś śmierdzi!

Wysiadłem, włożyłem głowę przez szybę – pachnie ładnie.

Włażę z powrotem, przekopuję kabinę szukam, co też tak może walić, skąd ten syf – a to ja!

    Nie ma rady, trzeba pod prysznic, zresztą 2 euro – żadne pieniądze.

Idę spokojnie z plecakiem i ręcznikiem, 2 euro trzymam w garści, a tu gówno! Pani z kasy pokazuje mi tabliczkę, że przysznic jest „nur fur LKW fahrer”. Dobrze, że nie „nur fur deutsche”. Uśmiecham się, wyjmuję z porfela dowód, wskazuję rubrykę, że ciężarowy, a durne babsko nic, nein i nien, to jest bus, a nie ciężarówka.

   Proszę ją na zewnątrz, otwieram auto, pokazuję ładunek, CMR, a ona apiać swoje, że to jest tylko dla LKW fahrer. Pytam idiotkę, czy paliwo jest też tylko dla LKW?

Czy moje auto to jest PKW? Bombowiec? Łódź podwodna? Ale durna baba swoje; nie, bo dusche nur fur LKW fahrer!

 

Czekaj, bratruro, ustawię cię! Chyba zapomniałaś ile zawdzięczasz Sobieskiemu!

 

   Wzywam policję,  już się zagotowałem,  bo przyjeżdżają, i co? I durna baba wpada, zmienia zdanie, bo nagle okazuje się, że prysznic jest dla kierowców zawodowych! Zawodowych, a nie tylko dla TIRówców! Pierwszy punkt dla mnie. Potem coś bredzi, że ten kierowca to Polak. Ot, zarzut mi postawiła! Drugi punkt dla mnie. Jadę z nią jak z burą suką, wrzeszczę głośno „ to jest dyskryminacja ze względu na wykonywany zawód i narodowość!” - i gnój robi się po pachy, bo inni kierowcy się zlecieli i buczą i gwiżdżą, nawet Czesi trzymają moją stronę, a Węgrzy to już nawet nie mówię, bo jak się zaczęli drzeć, to już nic nie było słychać. Pani zaczyna płakać. Punkt dla niej, cholera. Zadyma rozkręca się na całego, jest już i policja, pytania, wyjaśnienia, dokumenty, a inni kierowcy swoje dokładają, gadają jeden przez drugiego, harmider na całego.

   Policjanci lekko zdziwieni, zniecierpliwieni, wezwali właściciela stacji. Słowo „dyskryminacja” już padło, wycofać się już nie wypada. W końcu sam właściciel wykonuje potężny wysiłek umysłowy, wpada za kasę, daje mi klucz od prysznica, już nie chce nawet tych dwóch euro, byleby skończyć awanturę. Punkt dla mnie.

 

Z tych nerwów przy goleniu pozacinałem się jak świnia.

 

   Zastanawiam się: warto było?

  Co dało tej pani z Shella pokazanie własnego ja? Co dała próba upokorzenia polskiego busiarza?

   A ja? Może trzeba było z wyższością przejść nad niedołęstwem umysłowym Austryjaczki, okazać słowną pogardę, w rodzimym języku obrazić słownie jej matkę kwestionując jej moralność i poddając w wątpliwość legalne przyjście na świat jej głupiej córki? Może trzeba było zwyczajnie wykąpać się w Niemczech?

   Nie, Ni cholery. Po mojemu prysznic i inne udogodnienia zwyczajnie się nam, busiarzom, należą jak psu buda na zimę. Jesteśmy kierowcami, tak samo jak koledzy i koleżanki z TIRów, autobusów, taksówek. Nie można odpuszczać nazistowskich zachowań, chamstwa, bezczelności, głupoty. Więc, koleżanki i koledzy, nie odpuszczajcie, nie dajcie się traktować jak bydło, jedynie dlatego, że nie macie 12 kół, a tylko 4.

    Genialny aktor Jan Kobuszewski wygłosił słynną kwestię: „chamstwo w życiu trzeba zwalczać siłom i kulkturom osobistom”. Szczera prawda, z debilami nie można inaczej.

Grubą zadymę z niemieckojęzycznym chajdamactwem mam przeciętnie raz w roku. Mogę tylko mieć nadzieję, że limit na rok bieżący już wyczerpałem.


    Przypisek: Między napisaniem tego tekstu, a jego opublikowaniem zdążyłem zaliczyć jeszcze jedną podobną sytuację, w Montabaur, w Niemczech.

Rozumiem, że rozładunek o 5.00 rano w sobotę nie należy do przyjemności, ale wyzywanie kierowcy od bałwanów, polskich świń, i idiotów, to już chyba przesada, nie? Tym razem nie bawiłem się w policję. Załatwiłem sprawę w tak zwanym szeroko pojętym zakresie własnym.

Kamer nie było. Konsekwencji też nie.

   Niestety, limit awantur na rok bieżący został przekroczony o 100%.



Z najszczerszą dedykacją dla Ola.

Yeti
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.