blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Pamiętnik Wieśniaka. Część IV. Hiszpania.
2016-08-14
   Cóś dawno nie pisołem. Juści, pewnie dlatego, żem se życie uładał. W tak zwanem międzyczasie pożenilim się z Maryśką, a mój konkurent, zezowaty Marian sołtysem się zostoł, my się dziecków dochowali, ale jakiści dziwnie głupich, pewnie po łojcu, zezowatym Mańku, bo po mnie byliby mundre.
   Jeździć tom jeździł cały czas, ale jakoś tak wyszło, żem nigdy  w Hiszpanii nie był, ale kiedys byłem, i o tym chce wam opowiedzić. Busa miołem  wtenczas galantego, nowego, że strach, jaże lśnił, to nie muszę wam gadać, że na te okazje nowe gumofilce i beret żem se sprawił, żeby się w nowym aucie prezentować jak trza. Widziołem tyż w wielu autach takie firanki, żeby w kabinie nikt nie podglądał, i moja Maryś mi takie wychaftowała szydełkiem, no prowda, że auto wyglądało jakby je w komże ubrał, aże się niektórzy pytali, czy to nie kościół na kółkach.
  No nic, przyszło mi do ty Hiszpanii jechać. Wiedziołem od starego Józwy, że tamtejsze ludzie honorne, kwarde, i z nudów podobnież z bykami za łby się wodzą, zamiast po chrześcijańsku lać się na sztachety, albo pięściami po szczękach targać,   jak u nos we wsi. Tyż mi rozrywka!... To już lepi na wiejskom potupajke e, czyli tak zwany „agrodance” wstąpić, dwa wina „ Uśmiech Traktorzysty” obalić, i wtedy się za sztachety brać, to jest dla kulturalnych ludzi zabawa!
  Jechołem do ty Hiszpanii, jechołem, aż dojechołem. Patrze ci jo, a na rynku i wszędzie w tem mieście, com tam był, to  plakaty, a na nich CORRIDA  PAMPELUNA  napisane, a na plakatach byk, jak u nos na winie truskawkowem, co je z buraków tłoczom na zimno. Nic, jeno ichniejszy producent nowego gleborzuta promuje, na masowom konsompcje nowego produktu zaprasza, pójde i jo, tak żem se pomyśloł. Doczytołem kidy i gdzie ta promocja, beret żem z kurzu otrzepoł, gumofilce scierkom przetarełem, koszulke ażurowom na ramiączka białom na się zapodałem, spodnie od dresu w gumofilce wpusciłem i poszłem.
  To wam powiem, że jedno wielkie oszustwo, i żadnej konsompcji, ani degustacji nie było. Owszem, budynek był wielachny, tom dumał – fabryka! A to stadion, ale jakiści dziwny, bez trawy, tylko wysypany piochem! Musi w piłke plażowom rozgrywki będą – tak żem pomyślał, ale tyż nie.
  Wyszedł ci na ten pioch jakiści elegant, co wygladoł, jakby się ze starego filmu urwoł, kapelutek, buciki mioł takie zgoła babskie, z kokardkamy, spodnie takie jak baby przed wojną majtki, ino że czorne, całe wyszywane we wzorki i też z kokardkamy. Ale tyż w piłke nie groł, ino mioł tkom płachte czerwonom i cóś ze cztery oszczepy, nie oszczepy, dzidy nie dzidy?...
 Anim się obejrzoł, jak na te arene wpuscili wielachngo byka, i un, ten znaczy się z dzidamy zaczął się z nim uganiać w te i wewte, płachtą mu oczy zsłaniał, musi humanitaryzm przed ubojem gospodarskim praktykował, bo co i raz tego byka tymi dzidamy dźgoł. Ażem zgłupiał! Co to za człowiek głupi, przecie tak się rogacizny nie trzebi, co to za robota takimi szpikulcami byka męczyć?! Musowo ten ów ćwok w ubojni pracował, egzamin na czeladnika oblał, i teraz za głupiego się przedstawia, na złą gawiedzi uciechę!
A jeszcze co chwila darł się Ole! Ole! - widocznie, żeby mu jego kobite, tom całom Ole przyprowadzili, ale albo jej nie było, albo nikt się nie kwapił szukać, bo jakoś nie przyszła.
  Nie mogłem tyż juz na taka partaninę patrzyć spokojnie, wskoczyłem między nich.
Ten ów rzeźnik od siedmiu boleści cosi do mnie wrzeszoł, swoje szpikulce mi ręce wtykał, i tom szmate czerwonom do machania, ale żemgo pognoł na zbity łeb. Łorczyk z cholewy gumofilca wyjęłem, a z drugiego delikatnie onucę taką sprzed tygodnia, byczysko staneło, od smrodu ogłupiałe, jeszcze raz żem mu dla zmylenia przed oczamy machnął, ale już niepotrzebnie bo na nogach się słaniał,   i unego byka raz a porządnie  miedzy łorcykiem rogi zdzieliłem!
  Tyn ze szpikulcami cóś zaczął wrzeszczeć i nos zatykać, ale inom mu łorczykiem pogroził i w te słowa mu wygarnałem:
- Żeś lebiego melepeto roboty w ubojni utrzymać nie umiał, to za głupiego mnie rób, bo byk nie byk, świnia nie świnia, rogacizna czy nie, jednem ciosem się jom kładzie! A czerownom szmatom mi przed nosem nie machaj, ino pakuj manele, zbieraj się wartko, bo w Polsce jak raz robota na skupie żywca w Pierdziszewie na ciebie czeka! W sam raz bedziesz zdatny z tom płachtom do zaganiania świń, jak się rozbiegnom,   bo tym  dobry jesteś, a na rzeźnika toś niezdatny, gamoniu, to się nie pchaj!
   Kuniec kuńców  taak to wyszło, żem nie tylko wina nie pił, ale pomidoramy mnie obrzucili, na siłe za drzwi wyciepli, a onej corridy już nie ma i nie będzie. Musi wstyd Hiszpanom, ze uni byka kładli i 10 szpikulców  i zdrowy kawał czerowno barwionego sukna na to zużywali, a jo za pomocom jednej szarej onucy  i łorcyka byka  obaliłem ! A może zwyczajnie w ty Hiszpanii łorcyków i onuc nie znajom, albo ichnie prawo takich narzędzi w uboju gospodarskim nie dopuszcza?....
Yeti
Wasze komentarze (16) »
trucking
(2016-08-14 22:39:37)
Uśmiałem się... znowu ; ) czekam na kolejną część
Leeon
(2016-08-14 23:15:54)
Z wyprawy na wyprawę gość jest lepszy. Trasy on sam sobie wybiera czy Ty za jego
spedytora robisz? Bo jeśli Ty, to mam taką małą sugestię. Może byś tak swojego
szofera do Moskwy posłał? Na przykład z przemytem jabłek.
Bykowi poradził to i tamożników powinien wykolegować. ; -)
Yeti
(2016-08-15 09:39:02)
Leeon, wierz lub nie, Moskwa już się pisze, tylko czekam na opisy kilku zdarzeń
obyczajowych, brak mi danych, bo wiesz, ja Matkę Rosję widziałem na oczy raptem 6
razy i nigdy dalej niż 700km za Moskwę, sporo się pozmieniało, a bohater wiarygodny
być musi; )
Zobacz więcej »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.