blog.etransport.pl
Doświadczenie kierowcy zawodowego - BRAK
  
Byłem, widziałem, rozmawiałem.
2013-04-26
Nie chcieli mnie wpuszczać drzwiami, to wchodziłem oknem. Dzięki waszym radom nie dzwoniłem. Jeździłem. Dążyłem do tego żeby rozmawiać z szefami. Wziąłem sobie na cel kilka firm znalezionych na zumi. Zebrałem się. Odpalam auto i słyszę, że gra na 3 cylindrach. Super. Przewód wys. napięcia wyglądał jak pogryziony przez gryzonia. Wspaniale. Na 3 cylindrach dojechałem po części. Pół godziny i 130zł później auto jeździ. Opóźnioną podróż czas zacząć.
Okazało się, że kilka z nich już nie istnieje, kilka jeździ tylko na busach do 3, 5t, kilka właśnie bankrutuje. Jednak do 2 firm dotarłem. 1 znalazłem przypadkiem po drodze i do jednej "wróciłem".

Pierwsze podejście, to firma, o której powiedziała mi koleżanka z pracy. Firmę nazwijmy "Wrona". Jej koleżanka jest tam spedytorką, no ale w kwestii zatrudnienia nie załatwi nic. Jedynie dowiedziała się, że jakieś miejsca są. Szefa dopadłem jak właśnie gdzieś wyjeżdżał. Rozmowa odbywała się przez otwarte okno w jego samochodzie. Przedstawiłem się, mówię o czym chcę porozmawiać. Pan pyta o doświadczenie. Nie mam. Na prawdę chciałbym mieć, no ale nie mam. Bardzo chętnie je zdobędę. Pan stwierdził, że jest to dość spory problem. Co prawda mnie nie dyskwalifikuje na starcie, ale znacznie utrudnia. Wspomniał tylko, że ostatnio zatrudnił kierowce, co jeździ od 20 lat. Zwolnił go po kilku dniach, bo się okazało, że po placu jeździć to on nie umie. Powiedziałem, że ja się nauczę. Będę tańszy niż pracownicy z doświadczeniem, będę się przykładał. Dam radę. Jak już było dosyć to padło pytanie czy na mechanice się znam. Moja pierwsza myśl "Nosz ku...a mać. Jeszcze zaraz się okaże, że muszę umieć tańczyć i recytować od tyłu Odę do radości". Mówię, że jak każdy facet jakieś tam podstawy mechaniki znam, ale fachowcem nie jestem.  Tak tak. Wiem. Jest to przydatne, no ale fachu w tym nie mam. Swoje auto na miarę potrzeb potrafię zdiagnozować i ile się da robię sam. Doszliśmy do wniosku, że Pan mnie nie skreśli na starcie. Zastanowi się i jak zadzwoni to zadzwoni. Jak nie no to nie.

Firma druga. Spora firma nazwijmy ją "Olivier" Na placu dość pusto. Stoi jedna naczepa i 2 nowe TGXy.
Wchodzę do firmy. Za biurkiem siedzi pani.

- Dzień dobry. Nazywam się Krzysztof S. Szukam szefa.

- Dzień dobry. A o co chodzi?

- Pracy szukam na kierowcę na ciężarówkę.

- Proszę zostawić CV. Przekażę szefowi.

- (z żartem) Nie ma mowy. Chcę szefa osobiście. Wiem co się z takimi CV dzieje.


Nie chce wylądować na kupce papierków, które są rzadko kiedy przeglądane.

No to mi Pani powiedziała, że szef będzie za jakieś pół godziny, do godziny. Jeżeli mam ochotę to mogę zaczekać.

Oczywiście zaczekałem. Wyszedłem na zewnątrz. Miła niespodziewanka. Szef pojawił się po 15 minutach. Rozmawiając przez telefon zatrzymał się obok, skończył rozmowę i zaczął rozmawiać ze mną.

Więc powiedziałem, że szukam, że chcę, ale no niestety mają jedną wadę. Nie mam doświadczenia, które na prawdę chętnie zdobędę. Szef bardzo poukładany, spokojny. Widać, że człowiek interesu i szerokich układów. Swoim zachowaniem bardzo przypominał mi "Don Corleone" nie wiem dlaczego :) Wysłuchał, mówi, że moja wada faktycznie jest spora, ale on robi tak, że bierze każdego kandydata na kierowcę na przejażdzkę, bo często się zdarza, że młodzi jakoś lepiej łapią, a starzy czasem tylko mówią, że potrafią. Powiedział też, że kierowców będzie szukać, bo 2 nowe auta stoją i ktoś się przyda. Po chwili rozmowy przeprosił mnie, ale musi kończyć, bo mu się spieszy. Powiedział, że  w najbliższym czasie postara się zadzwonić i umówić żeby się ze mną przejechać. Pękłem i zapytałem się czy na prawdę jest szansa, że zadzwoni. Odpowiedział stanowczo, że jest i to  spora.

W międzyczasie minąłem jakiś szyld "transport ponadnormatywny, kruszywa" itp. Wjechałem, dopadłem szefa, mówię, że szukam pracy. Szef na to, że zastój, że auta stoją, że ogólnie chwilowo lipa. Wziął moje CV. Przejrzał, przypomniał, że nie mam doświadczenia. Zaśmiał się, że danie mi euro5 było by świętokradztwem, więc powiedziałem, że mogę kamazem w koło komina  też jeździć mogę. Pogadaliśmy chwilę, ale jakos nie szło. Pan sobie CV zatrzymał.

No i pojechałem do firmy "Kwiat Lotosu"

Szef leży pod ciężarówką upaćkany w smarze. Widać, że w swoim żywiole.
Przedstawiam się, mówię, że w sprawie pracy po raz kolejny, że co prawda miałem dzwonić, ale wolałem się osobiście pokazać. No to się dowiedziałem, że mam przyjechać ok. 10 maja, bo będą nowe auta wtedy i przyjęcia. W trakcie rozmowy skojarzył sobie, że nie mam doświadczenia. Zapytałem czy nie jest to jakaś przeszkoda. Odpowiedział, żebym pojawił się koło 10 bo i tak będzie przyjmował i tak.

Jak mnie tylko ktoś będzie chciał zatrudnić to chyba umowę własną krwią podpiszę.

To tyle z dzisiaj. Życzcie powodzenia.

 Kliknij w kwadrat poniżej,   Dla Ciebie to nie problem kilka krótkich sekund, dla mnie motywacja do dalszego pisania.
                                                                            VVVVVVVVVV
Krille
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Krille o sobie

Krzysiek 24 lata Zamieszkały w Częstochowie (śląskie) Zainteresowania: motoryzacja, nowoczesne technologie, psychologia behawioralna - "specjalność" mowa ciała