HALT! PAPIEREN!
2016-05-15
Polska. Środek Europy. Unia Europejska wyziera z każdego zakamarka, tu prawa mniejszości, tam poszanowanie odmienności, ówdzie wspólne dziedzictwo, prawo o ochronie danych osobowych, prywatność, bezpieczeństwo -wszystko to dla szanownych obywateli. Tylko pewno grupa zawodowa nie ma praw, jak wszyscy inni, tylko jedna grupa zawodowa jest z tego prawa odarta, a egzekwowanie tego odarcia przypada w udziale osobnikom, którzy momentami są tak tępi, że nawet nie wiedzą ile paragrafów naruszają. Tą grupą zawodową bezczelnie odzieranych ze swych praw są, jakże by inaczej, kierowcy.
O czym mówię tak konkretnie? A o podawaniu danych osobowych kierowców najróżnejszym firmom i firemkom przez pseudospedycje i pseudospedytorów i kilku innych aspektach tej sprawy.
Kiedy spedycja podaje nasze dane jako kierowcy, to jeszcze jest to otyle zrozumiałe, że ktoś tam zawiera umowę na przewóz towarów w relacji takiej to, a takiej, a że towar ma drogi to chce sobie zapewnić minimum bezpieczeństwa. Spedycja podaje mu więc w dobrej wierze Twoje imię, nazwisko, numer dowodu, numer auta. Spoko, to jeszcze można zrozumieć. Z tymi danymi wiele zrobić nie się nie da. Ale - i tu zaczyna się jawne w chuj walenie - są w tym pięknym kraju firmy, które za nic mają sobie obowiązujące prawo i bezczelnie zbierają dane, do których dostępu mieć nie tylko nie powinny, ale wręcz nie mogą.
Wielokrotnie odwiedzałem przedsiębiorstwa, w których chciano skanować mój dowód, próbowano go kserować, kopiowano usilnie paszport, a gdy prosiłem o zezwolenie komendanta wojewódzkiego policji na takie działania, odpowiadano mi, że "takie mamy procedury". Moje procedury były takie, że dawałem dowód, pozwalałem go skopiować, a potem wzywałem radiowóz. W dwóch przypadkach na trzy skończyło się mandatem 500zł, w trzecim przeprosinami, przy czym do tej trzeciej firm wjeżdżam już na piękne oczy, bez żadnych kontroli wjazdowych i wyjazdowych. Można? Można...
O ile jednak samo skanowanie dokumentów do komputera firmy zawsze pozostawi jakiś ślad w tym urządzeniu, i dobry technik komputerowy jest w stanie znaleźć ślad po takim pliku, to istnieją sytuacje, w których podając nasze dane jesteśmy absolutnie bezbronni, a sytuacja ta jest tak nietypowa i trywialna, że w sumie nikt nie zwraca na nią uwagi! Jest nią dziadek w budce strażniczej, któremu w dobrej wierze sami podajemy dane wpisywane przez niego do zeszytu. Dziadek wygląda niewinnie, jest nawet miły, i miejsce parkingowe wskaże, i do biura, czy do prysznica wpuści, ale jakoś nikt nie zadaje sobie prostego pytania: co się dzieje z tymi zeszytami, gdy już się zapełnią danymi? Kto je zbiera, gdy pan Kazio, albo pani Grażynka siedzący w przegrzanej budce strażniczej i czepiający się kamizelek, kasków i butów roboczych wreszcie je zapełnią po ostatnią stronę? Czy ktoś je zabezpiecza? Są gdzieś składowane? Kto potem ma do nich dostęp?
Kolejna kwestia: osoby siedzące w budkach strażniczych to nie są żadni ochroniarze. Aby być ochroniarzem, trzeba mieć licencję.A co oni mają? Mundurek i identyfikator, a uzbrojeni są w długopis.To nie są ochroniarze, to zwykli ciecie, często nie umiejący poprawnie zapisać nazwy firmy, jeśli jest anglojęzyczna.
Podsumowanie:
1) Kierowca nie ma żadnego obowiązku legitymować się dokumentem osobistym w firmie przy załadunku czy rozładunku, można pokazać, dać do wglądu, ale w żadnym razie nie pozwalać skanować, kserować, etc.
2) Ochroniarze nie mają prawa takiego dokumentu żądać, a procedury wewnętrzne firmy nie mogą naruszać prawa.
3) Zawsze możecie poprosić ochroniarza, aby podał Wam swoje dane i pozwolił zrobić jego zdjęcie komórką, zobaczycie jak zareaguje.
Gorzkie pytanie na koniec:
Jeśli logiczni i poukładani Brytyjczycy wymyślili, aby uniknąć łamania prawa do ochrony danych osobowych taki prosty trick jak numer referencyjny ładunku, to czemu polskie głąby spedycyjne nadal usilnie walczą o nasze dane?
Czasami czuję się w tym kraju jak za okupacji, jak gdyby na każdej bramie wjazdowej do dowolnej firmy mógł podejść do mnie pewny swoich praw umundurowany debil i traktując mnie jak śmiecia wrzasnąć: HALT!!! PAPIEREN!!! Jaka to ulga, że mogą we mnie wycelować jedynie ogryziony długopis...
Tym tekstem przekazuję najgłębsze ukłony w stronę Mistrza Jakuba, autora facebookowego profilu "typowyspedytor" obnażającego ogrom absurdów dziejących się w polskich spedycjach i szeroko pojętym transporcie.
Yeti
Wasze komentarze (4) »
Kinia_etransport.pl (2016-07-05 13:04:35)
| Faktycznie ciekawe, jak to jest z tymi danymi osobowymi kierowców. Fajnie jakby się ktoś z wiedzą prawniczą wypowiedział |
VincentVega (2016-07-18 09:18:33)
| Panie Yeti w Polsce na cieciówach zawsze daje paszport w którym nie ma adresu... jest tylko oprócz imienia i nazwiska nr Pesel,
Co do np. Francji, w wielu firmach żeby wogóle do nich wjechać np. chemicznych rafineriach musisz przed wjazdem zostawić swój dokument tożsamości u ciecia a odebrać przy wyjeździe |
KapitanNemo (2016-07-18 19:13:40)
| Nie bądźmy zatem zdziwieni, jeśli któregoś dnia okaże się że jesteśmy właścicielami firmy handlowej, która nabrała towarów na tzw. odroczoną płatność i jedynym śladem po niej będą nasze dane osobowe. Może włodarze e-transportu przygotowaliby mądrze sformułowaną petycję w tej sprawie którą kierowcy mogliby podpisywać, a po zebraniu odpowiedniej liczby podpisów, byłaby ona przedłożona odpowiednim władzom. Ja osobiście przez pewien czas pokazywałem nieaktualne (zielonkawe) świadectwo kwalifikacji. Ale choroba gdzieś je w końcu zgubiłem, i teraz niestety muszę pokazywać dowód. Jak pisze VincentVega do wielu firm nie wpuszczą dopóki nie dostaną na przechowanie do czasu wyjazdu dokumentu tożsamości. Tak naprawdę to tylko politycy mogliby coś z tym skuteczniezrobić. |
Zobacz więcej » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.