Rozładunek poszedł gładko. Żadnego wyciągania pasami, żadnego rozpinania boków, długie widły dospawane do przedpotopowego wózka firmy „Zremb” ( „oferta Zrembu zawsze na czasie” – szczera prawda) załatwiły sprawę gładko i bezboleśnie. Następny ładunek miał być gotowy za dwa dni. Wracać do domu nie było sensu. Trzeba było poszukać fajnej miejscówki. Byłem na Mazurach, więc jezioro wydawało się w sam raz.
Znalazłem. Dojechałem. Zgasiłem silnik.
Z radia – tylko Jedynka. Internetu - żadnego. Zasięg na telefonie – symboliczny, to znaczy na wyświetlaczu był symbol anteny, a kresek zasięgu – już nie. Cisza.
Splendid isolation.
Las, jezioro, mała przystań, obok senna miejscowość.
Kilkanaście domów, kilka szyldów „Pokoje – Zimmer – Rooms” i centralny punkt programu: sklep GS, (dziś prywatna inicjatywa), obok pijalnia piwa, a przed nią – bo jakże by inaczej - awangarda społeczna wspólnoty mieszkańców na drewnianej, rozchybotanej ławce.
Mój przyjazd wzbudził przyjazne zainteresowanie. Kręciłem się koło auta obrzucany od czasu do czasu pełnymi zaciekawienia i sympatii spojrzeniami.
Awangarda w liczbie pięciu zaprawionych w alkoholowych bojach chwatów - suszykufli odzianych w znoszone kurtki moro, czapki bejsbolówki wypłowiałe od słońca, spodnie od dresu, oraz gumiaki noszące znamiona intensywnego użytkowania w służbie wykarmienia narodu zbożem i burakami pogadywała z cicha.
- No idźże do niego, toć cie nie zje!....
- Poproś grzecznie, może się polituje...
- A już! Idźta same!... Na dziady mnie wysyłata?! Nie pójdę! Nieogolony jestem!
- A pić chcesz?!
- No...suszy mnie...
- To idź!
Poszeptali jeszcze chwilkę i wreszcie najmowniejszy z nich ponaglany zachęcającymi mruknięciami kolegów szurając wyniośle gumiakami i wkładając wielkopańskim gestem łapy w kieszenie dresów zbliżył się do mnie.
- Dzień dobry....
- Dzień dobry, słucham? - rzuciłem przyjaźnie grzebiąc pod fotelem w poszukiwaniu jakichś drobiazgów.
- A pan tu do nas na wakacje może?...
- Coś w tym stylu, nie do końca, ale prawie.
Chwila konsternacji. Moment na przemyślenie. Czas na reakcję.
- Ale że ciężarówką?!
- Tak wypadło, a w czym rzecz?
- To bogaty pan chyba....
- Niespecjalnie, jak każdy....
- Bo ja tu z taką prośbą... Znaczy się koledzy i ja... bo tak wie pan... no tak troszku wstyd mówić....
- Nie jąkaj się pan, wal pan z mostu!
W końcu wziął głęboki oddech i wystrzelił:
- Panie, poratuj pan z pińć złoty, bo kac jak pierun!
- Co panu da 5 złotych? Jedno piwo na pięciu?....
- Panie, byle zaprawić, to już dalej poleci!!! No....No... daj pan...
Wyciągnąłem dychę.
- Zara reszty przyniese!!!
- Dobra, daj se pan luz....
- Że jak pan mówi?!
- Daj se pan luz, odpuść pan te 5 złotych, nie przynoś pan tej reszty...
Gość zniknął. Za chwilę wynurzył się z czeluści sklepu z dwoma butelkami pryciochy. Szklanki zmaterializowały się same. Czystością przypominały trotuar przed sklepem.
- Pan z nami?... - zawołał jeden.
- Nie, dzięki, mam tu jeszcze w aucie...
Wyjąłem desperadosa i podszedłem. Pili klasyczną, najtańszą prytę, ale smakowali ją jak ja ulubione Chateau de Risteau.
- Co tak spokojnie tu u was? -spytałem grzecznie, byle zagaić.
- A, bo panie, co, do roboty iść?...
- Zawsze to jakiś zarobek, nie?
- Ale wypić nie idzie.... wstać trzeba do dnia... pekaes kosztuje....w domu trza siedzieć, a nie włóczyć się po obcych kątach!
Pozostali pokiwali potakująco głowami aprobującymi mruknięciami przyznając mu rację.
- Trza kończyć! - rzucił najstarszy. Rozlali, wypili i rozeszli się.
Zostałem sam.
Z całym bajerem, który w tym światku miał wartość zerową.
Z setkami tysięcy kilometrów za sobą.
Z nocami przespanymi na parkingach, przechlanymi weekendami, gonitwą, żeby zdążyć, z setkami zdjęć z całej Europy, z laptopem, kartami płatniczymi, najnowszymi mapami na kartach pamięci, silnikiem Euro 5, oponami Michelin, zakupami z francuskiego Lidla, z całą wiedzą i dumą, którą niesie z sobą zawód kierowcy, a którą pijaczyna spod wiejskiej kuflorzutni skwitował krótko: „ w domu trza siedzieć”.
Mojemu kumplowi Wojtkowi, za "Zamek Aniołów" i inne wspaniałości żywota;)
Skomentuj » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przeczytaj inne teksty Yeti
Yeti o sobie