blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Cmentarz weteranów
2012-03-13

Piątek wieczór. Telefon.

  • -Odprowadzisz ze mną auta ze starej floty na parking? -Spytał szef.

  • -Odprowadzę, o której widzimy się w bazie?

  • -No na 10.00 by pasowało...

  • -10.00, OK, będę

  Rano, w bazie patrzyłem na weteranów szos, stojących w karnym rządku, na auta uśpione wielomiesięczynym postojem, które za chwilę kolejno miały wyruszyć w swoją ostatnią podróż.

Weterani, z których każdy zrobił po 700.000km, przyjaciele, którzy niegdyś przemierzali szlaki całej Europy, dziś miały odbyć ostatnią, 45- kilometrową trasę na swój cmentarz.

Odpalaliśmy je, a one kolejno budziły się do życia, dymiąc z rur wydechowych i piszcząc paskami.

Okazało się, że auta są jak konie, które czując, że jadą w ostatnią drogę do rzeźni buntują się, kopią i gryzą.

  293 zbuntował się pierwszy. Po 15kilometrach zadymił, wszedł na wysokie obroty, wypluł olej turbiną i stanął. Śmiał się szyderczo otwartą maską, jakby chciał powiedzieć:„Nie daliście mi rady!” Ściągnęliśmy go na sztywnym holu.

  936 nie buntował się wcale. Sunął gładko, mruczał silnikiem jak zwykle, tylko nieco szarpał na drugim biegu, synchronizatory już miał słabiutkie. Stanął dumnie na placu, ramię w ramię w 293 ryknął ostatni raz silnikiem i ucichł.

  393 rwał i kopał, błyskał kontrolkami, bił prawym przodem, a gdy doczłapał się na miejsce –zgasł na ostatnim manewrze na placu i nie chciał już zapalić.Znów sztywny hol, i ustawiliśmy go równiutko, jak tamte.

  467 nie ruszył z bazy. Po 10 metrach zgasł, błysnął kontrolkami na pożegnanie i zamarł.

Wgięta maska i szamocząca się na wietrze plandeka sprawiały wrażenie, jakby stary inwalida nagle zasłabł na ulicy. I on dołączył do kolegów, stojących w sennym porządku na palcu.

  465 zachował się podobnie jak jego bliźniak, 467. kulejąc przednim kołem, z założoną mniejsza oponą, dotarł na miejsce spoczynku na holu. Nawet nie się nie obudził, gdy go ustawialiśmy.

Weterani spali spokojnie, gdy zamykaliśmy zamki, sznurowaliśmy plandeki, wyjmowaliśmy akumulatory, wymontowywaliśmy webasta. Ogołocone ze sprzętu, odarte z nimbu pogromców międzynarodowych tras, przypominały żołnierzy, którym nikt nie podziękował za wierną służbę.

Jakoś żaden z nas, ani ja, ani szef, nie mieliśmy ochoty na rozmowę.

Wróciliśmy do bazy, spojrzeliśmy na puste miejsca na parkingu, na kontener z częściami, które zostały po weteranach, na plamy po wyciekach na betonowej kostce, znikające w padającym deszczu.

  • -Do widzenia, Yeti.

  • -Do widzenia, Szefie.

Yeti
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.