blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Antynazizm, albo Boże Narodzenie po hiszpańsku
2011-11-14


LUDZIE.


Zrzuciłem towar w Iveco Espania w madryckiej dzielnicy Coslada. Byłem zmordowany po prawie 2000kmtrasy. Było zimno i siąpił drobny deszcz. Włączyłem webasto i czekałem na przyjemne ciepło w kabinie, ciepło, które pozwoli m i zasnąć i wypoczywać.

Wiatr szamotał się z plandeką, aja z wolna usypiałem w kabinie na górze mojego sprintera.

Przez okienko kabiny sypialnej widziałem dwie postaci chodzące od samochodu do samochodu.

Stacja Repsol była przeznaczona dla ciężarówek i stało tam dużo aut, głownie hiszpańskich i portugalskich, i ja jeden Polaczek.

Z doświadczenia wiedziałem, ze portugalskie ciężarówki prowadza głownie Ukraińcy i Rosjanie.Mówię płynnie po rosyjsku, nie było bariery językowej, pogadałem z Rosjanami, czy tu bezpiecznie i poszedłem spać. Zasnąłem  i obudziłem się około 19.00. Te dwie postaci wciąż krążyły po parkingu od kabiny do kabiny, od ciężarówki do ciężarówki.

Stały chwile przypatrując mi się z obawą i w końcu podeszły.

To były dwie kobiety, szczupłe  i wysokie.

„Kurwy” pomyślałem i nie chciałem z nimi gadać. Po chwili zauważyłem, ze nie są szczupłe, one były przeraźliwie chude. W sumie widziałem tylko ich twarze i dłonie, ale załapałem od razu, że są po prostu wygłodzone.

„Marnie im tu idzie” pomyślałem znowu. Jedna z nich zastukała w szybę i odsunęła się kilka kroków, jakby chciała sobie zapewnić kilka metrów przewagi, gdybym zaczął ja ścigać.

Otworzyłem drzwi i spytałem ostro po polsku po co przyszły. Brak odpowiedzi. Po rosyjsku. Cisza. Po niemiecku. I o dziwo otrzymałem odpowiedz w płynnej niemczyźnie.

Przeszliśmy na angielski, tak było łatwiej, mój niemiecki nie jest najwyższej próby, marnie mi idzie w tym języku szczerze mówiąc.

Maria i Ute. Dwie Niemki w środku Hiszpanii. Głodne i sponiewierane.

Zapłaciłem 5 euro na stacji  i powiedziałem, żeby poszły się wykąpać. Nie protestowały.

Kiedy one się kąpały ja wstawiłem obiad na butli. Ryż, sałatka ze słoika i kotlety takie gotowe z paczki. Wróciły i dałem im ten obiad. Nie widziałem u nikogo takiego zachwytu na widok jedzenia.

Zjadły, ja wstawiłem kawę i zrobiłem maszynką papierosy. Zapaliliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o niczym.

Krótka była ich historia; zostały okradzione w czasie powrotu z wakacji. Zero dokumentów, żadnych pieniędzy, nic, tylko papiery z hiszpańskiej policji, ze tak było.

Niemcy z ambasady im nie pomogli.Przy mnie była taka sytuacja, że podeszły do niemieckiego TIRA, pytały, czy gość nie zabrałby ich do Niemiec. Nie, odpowiedział, jesteście brudno ubrane, a ja nie mam miejsca.

Zadzwoniłem do szefa. Spytałem, czy ma coś do Niemiec. Docelowo miasto obojętne, byle do Niemiec, żeby tylko wjechać w granice. Nie tłumaczyłem mu co i jak. Nie zrozumiałby. Dostałem taką trasę z lotniska w Madrycie doHannoveru, potem miałem już zjechać do chaty. Miałem ładować gdzieś koło 9.00 rano, następnego dnia.


PSY


Spytałem gdzie mieszkają i co maja do zabrania ze sobą. Nic, dwa małe plecaki. Zdarte i zniszczone.Jakoś nie powiedziały, gdzie mieszkają, tyle, że nie daleko do stacji benzynowej, na której staliśmy. Nie załapałem, że nie mają gdzie mieszkać.

-OK, mowie, to idźcie po te plecaki, i jedziemy do Niemiec.

  • -Nie możemy tak od razu.

  •  -Jak nie?!

  • - Psy.

  • -Jakie psy?! Jedziecie do domu! Jakie psy?!!!

  • -Nasze, Blanco i Negro.

Biały i Czarny. Psy. Dwa kundle. Duże zwykle kundle, jeden biały, drugi czarny. Jezu Chryste! Dwie bezdomne Niemki i dwa bezdomne psy.

- Zostawcie psy i jedziemy.

- Nie możemy, one nas broniły.

- Broniły?!

- Tu była kiedyś taka grupa, bili nasi zaczepiali, psy nas broniły.

- Oddajcie psy do schroniska!

  • Nie, tam je zabiją zastrzykiem.(Teraz to co k....., już zabijanie zastrzykiem niemodne? - pomyślałem, bo antynazizm mi się nagle włączył, mój dziadek był w Dachau, tam zabijali ludzi zastrzykami)

- Jezu, kobity, jedziecie do domu! Za 24 godziny jesteście w domu! W Niemczech!

- Bez psów nie jedziemy nigdzie...

Nie mogłem wziąć tych psów. Przekonać ich też nie mogłem. Żaden celnik ani policjant by mi na to nie pozwolił; ładunek miałem celny, pod plombą, nie miałem gdzie wsadzić tych psów. Nie zmieścilibyśmy się w kabinie.

-Możesz po nas wrócić?

- Nie wiem. Może któryś z chłopaków z firmy będzie mógł was zabrać jeśli tu będzie, ale co z psami zrobicie?

-Zaprowadzimy je do farmera, pytał o nie kiedyś, będzie im dobrze u niego. Powiedziałem, żeby poszły teraz. Rolnika nie było. Wróciły razem z psami.

Obiecałem, że wrócę.

Zostawiłem im jedzenie, 20 euro, bo tyle miałem, papierosy i pojechałem do tych Niemiec bez nich.



LUDZIE I PSY


W połowie grudnia byłem znów w Madrycie i pojechałem na Cosladę razem z Januszem, kolegą z firmy. Miałem nadzieje, ze załatwiły sprawę z psami. Chcieliśmy wziąć te Niemki do dwóch aut, żeby było luźniej, bo sprintery małe kabiny maja. Stanęliśmy na tym Repsolu i szukamy ich. Nie ma.Pytamy obsługi. Nie wiedzą, ale Janusz mówi, że coś te pastuchy dziwne maja miny. Janusz mówi trochę po hiszpańsku, ciśnie ich, gadajcie gdzie są te kobiety!

Ta Hiszpanka odwraca głowę i coś mówi, widzę jak Januszowi źrenice się rozszerzają i prosi to babsko zza lady, żeby powtórzyła.

One nie żyją, Janusz mówi. Zmarły z wyziębienia tam w trawie, tam spały pod kartonami, teraz tylko te ich psy tu zostały....

Nakarmiliśmy te psy i pojechaliśmy na dwa auta do Anglii, potem do ja do Holandii, a Janusz do Austrii, spotkaliśmy się w bazie, odebraliśmy wypłaty i rozjechaliśmy się do domów, na święta.

Yeti
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.