blog.etransport.pl
DOJCZEWITA
  
Ten strasznie długi pierwszy dzień...
2013-11-01

Skoro zaczynam pisać na blogu to pierwszym wątkiem niech będzie "ten pierwszy raz".Każdy gdzieś zawsze zaczynał tę pierwszą pracę. Strach ogromny i tuman myśli w głowie.U mnie było podobnie. Fakt że nie była to moja pierwsza praca w życiu - ale zagranicą tak. "Bez języka, z małym doświadczeniem (zaledwie parę kursów na dużym składzie) a o bdfach to całkowity brak pojęcia" - myślałem - "no i ta PRZYCZEPA".No ale w domu dwa wspaniałe skarby a pieniążki same nie spadną z nieba.Powiedział by ktoś " w Polsce też da się zarobić!". Może i tak ale obiecałem coś mojej żonie i słowa dotrzymam.A temat zarobków w Polsce pozostawiam innym.


Firmę polecił mi kolega:  szef mówi trochę po polsku, polski "dispo"(dyspozytor) trochę Polaków w składzie.Robota nie jest lekka, ale jak jesteś wytrwały to zarobisz więcej niż u "nas" no i będziesz miał pracę zamiast w domu siedzieć.Co do języka to się nie martw ("laden" / "abladen") to ci na start potrzebne, no i  liczyć po niemiecku musisz umieć.- dam radę myślę.

W firmie pojawiłem się z samego rana i spakowany (jak kolega mi radził).Przeszedłem całą procedurę "rekrutacyjną", dostałem kluczyki i (jak szef kazał) udałem się na plac by poćwiczyć ładowanie "puszek".              I tu zaczynają się jaja!

 Ku moim oczom ukazał się żółty MAN - nówka sztuka (zaledwie roczny) w porównaniu z tym co dotąd miałem "na stanie".Oglądam maszynę, wchodzę do kabiny otwieranej z pilota (to dla mnie nowość, jak dotąd były tylko kluczyki) i się załamałem - automat!. Jak do chusteczki się tym jeździ? Jeszcze nigdy nie jeździłem automatem a tu muszę "dużym" i do tego z przyczepą wpasować się pod kontener. No ale nic, dam radę - myślę - przecież mówiłeś że jesteś "zawodowym kierowcą".Dajcie do wanny kółka i kierownicę a ja tym pojadę - takie miałem wtedy "aspiracje".Po chwili tych całych kombinacji i przemyśleń (jak ja to zrobię żeby nic nie uszkodzić?) podszedł do mnie mechanik i tak całkiem wyluzowany z uśmiechem wali: Cześć, Krystian jestem. Szef kazał Ci przekazać że masz podjeżdżać pod te 2 kontenery co tam stoją. Mówiąc to pokazał na dwie żółte "puszki" z wielkim logiem DHL stojące jedna za drugą. Acha i jeszcze jedno - wieczorem jedziesz z Dawidem odebrać swoje auto i w trasę! Szczęka o mało mi nie opadła. CO?? Już? Teraz? Dziś? Miałem 2 dni ćwiczyć?A papiery? Przecież jakieś pewnie są. Ogarnęła mnie panika.          Palisz? To se zapal !!! Nie stresuj się, pod te kontenery wjechać to pikuś. Traf tylko tymi dwiema rolkami w szyny kontenera i po sprawie. Jak cofasz to za bardzo nie kręć kierownicą  żeby boków nie zadrapać i wjedziesz pod dwa naraz. A co do papierów to się nie martw za chwilę będzie Iza w biurze (polskie "dispo") to Ci wyjaśni co i jak. Poczęstował mnie "fajką", wymieniliśmy jeszcze parę zdań typu: imię?, zamieszkanie?, jak? kto? i po co? Pod koniec tych wielkich uprzejmości z wielkim uśmiechem dodał :         Musisz być dobry skoro dają Ci w pierwszy dzień auto. Długo jeździsz na bedefach?         - Znów szczęka mi opadła. -  Jaki dobry? Jestem tu pierwszy dzień, z przyczepą w życiu nie jeździłem a kontenery widzę pierwszy raz w życiu!           Mina Krystiana zrobiła się całkiem poważna. No to powodzenia Ci życzę. Dasz radę! Nooo i poćwicz sobie trochę a jakbyś czegoś potrzebował to jestem w warsztacie. Ok - wydusiłem i zabrałem się do ćwiczeń. No i znów tragedia. Jazda a dokładnie manewry z przyczepą to odwrotność naczepy (kierownicą kręci się w przeciwną stronę) a z dotychczasowych nawyków jakie mimo krótkiego stażu miałem, robiłem wszystko na odwrót.  Na 10 prób tylko 2 udane trafienia rolkami przyczepy w kontener. O wjeździe przyczepą pod cały nie było mowy i co chwilę tekst który pewnie każdy kierowca mówi przechodząc na przyczepę: W KTÓRĄ KRĘCISZ BARANIE JEDEN!!!. (lub coś w tym rodzaju).  Po 2 może 3 godzinach takiej walki i milionu wyzwisk pod swoim adresem stwierdziłem że wynik się wcale nie polepszył a ja się do tego po prostu nie nadaje. Ale przecież się nie poddam. Trzeba inaczej!Nie myśląc długo idę do garstki ludzi która zebrała się przy jednym z stojących z przodu placu aut.    Witam, witam, Przemek jestem, Panowie ratujcie o co w tym chodzi. Ćwiczę już pół dnia i nic.Nowy jestem i nie mam bladego pojęcia jak to się robi.  -  Popatrzyli na mnie przez chwilę jakby z góry i przyszło mi do głowy że rzeczywiście prawdę mówią że Polak - Polaka za granicą to tylko w d... kopnie. Myliłem się! Naraz cała ekipa zaczęła dawać mi setki porad, których bezsensu powtarzać.Te które mi i każdemu się przydadzą to: nie wjeżdżaj na wprost tylko pod kątem ok 45 stopni, nie kręć tą kierownicą tak ostro - pół obrotu to max,  no i najważniejsze wychyl się przez okno - to nie osobówka, a na lusterko to niech żona w domu patrzy. Efekt : na 10 wjazdów 9 trafionych - ŻYJE !!! Wieczorem byłem już zapakowany i razem z Dawidem, który jako jedyny kierowca spał na bazie, jechaliśmy na pocztę gdzie czekał kierowca, od którego miałem przejąć auto.   No i znów się zaczęło! 

Ku mojemu zdziwieniu na ulicy przed pocztą wśród szeregu żółtych Manów stało niebieskie Iveco.

  Zaszczyt cię spotkał, to rodzynek, jedyny w firmie! - usłyszałem od Dawida, którego uśmiech na twarzy rekompensował wszystkie zdania których nie powiedział.Po chwili siedziałem już w "fiaciku", gdzie dziwnym wzrokiem mierzył mnie gość który oddawał mi tę maszynę.Na jego twarzy malowały się straszne nerwy a palona fajka za fajką utwierdzały mnie w przekonaniu - że szczęśliwy to On nie jest.      Witam, Przemek jestem.Długo tu pracujesz bo ja pierwszy dzień i jak dotąd to wielka pustka w głowie.Nikt mi nic nie powiedział, a jak już coś mówili to i tak wyleciało - po prostu za dużo! - próbowałem rozluźnić atmosferę.  Twarz jego jakby się rozjaśniła i już całkiem spokojny tak do mnie "prawi" : Cześć, Tomek, nie przejmuj się to nie o Ciebie chodzi. Syn mi się urodził a ja tu od rana kwitnę zamiast zjechać na bazę i być w domu. Ok co tam masz załadować?  Gratulację! -  prawie krzyknołem z radości że powodem nie jest zabranie "jego" auta i podałem mu zestaw kartek, jakie dostałem w biurze przed wyjazdem. Eeee nie jest tak źle, 2 puszki w jedno miejsce o i czasy nawet łagodne dostałeś.Wiesz co i jak z papierami?       Nie weź wytłumacz mi jeszcze raz o co tu chodzi jak kierowca - kierowcy bo ja tego biurowego gadania Daniela (drugiego "dispo" który objaśniał mi jakie dokumenty tu obowiązują) nie rozumiem.     I po chwili Tomek tłumaczył i pokazywał co i gdzie mam pisać i komu co oddawać. Po całej tej nauce postanowiłem znów zaryzykować : Tomek mam prośbę do Ciebie. To pierwszy dzień i nie mam bladego pojęcia jak mam te cholerne kontenery ładować.Wjechał byś za mnie i załadował je a ja zobaczę co i jak. Bo Ty to mistrzu jesteś, minuta-pięć i po sprawie a mnie to do jutra może zejść. No a zawalić pierwszy dzień w robocie - słabo to wygląda. Strzeliłem przy tym minkę niczym kot ze "Shreka" licząc że zlituje się nad biednym "młodym" - nie pomyliłem się miał litość.

Wybiła godzina 0. Wjeżdżamy na pocztę. Tomek "odbił" kartę dhla na bramie, z mikrofonu odezwał się Niemiec a jedyne co zrozumiałem to "morgen" no i poszła regułka o której mnie Tomcio uczył : laden cwaj kofer nach. .. transport numar. .... Fajnie tyle to dam radę myślę sobie. Aż tu nagle Niemiec coś zaszwargotał a Tomkowi znów mina zrzedła. Mamy problem.Kontenery Ci "zesztornoali". Musimy iść do biura.        Co to znaczy?Zawsze tak jest? I co teraz? - zawaliłem Go pytaniami na które i tak bym pewnie odpowiedzi nie usłyszał.        Spokojnie, to znaczy że są odwołane, czasem tak się zdarza.Pójdziemy, pogadamy, zobaczymy - no choć.          Po zwiedzeniu biura - do którego wchodzi się jak do jakiegoś więzienia (każde wejście przez czytnik do kart) okazało się że tylko 1 puszka jest odwołana i zamiast niej mamy załadować 1 pustą. Po następnych paru telefonach do biura (rozmowę w biurze i telefony wykonywał Tomek ja nie miałem bladego pojęcia co się wogóle dzieje) zabieraliśmy się za załadunek. Tomek walczył z ciasnym placem a ja stojąc na dworze w deszczu oglądałem ogrom poczty - 500 ramp. To robi wrażenie.Dziwne auta jeżdżące na kogutach i straszny tłok ciężarówek które tak jak Tomek walczą o miejsce by załadować kontenery.A wszystko to w żółtym świetle reflektorów, które dawały niesamowite wrażenie temu całemu zamieszaniu.    Każda poczta wygląda tak samo, jest parę mniejszych ale układ jest ten sam (chodzi o układ budynku w literę U gdzie z każdej strony są rampy) Wszędzie też jest taki "burdel" jak tu lub większy, przywykniesz dodał wjeżdżając pod 2 kontener.Cała akcja od wjazdu do wyjazdu łącznie ze zwiedzaniem biura trwała jakieś 45 min i nie wyobrażałem sobie jak sam to powtórzę w miejscu docelowym.Tomek wyjechał załadowanym autem przed pocztę, podpowiedział gdzie mam stanąć jak się rozładuję, sprawdził czy wszystko zabrał z "fiacika" i dodał:    Poradzisz sobie, wiem co mówię. Powodzenia. Trzymaj się. (Tak rozpoczęła się znajomość z człowiekiem, którego nie znałem, Z innej części Polski a z którym już 2 rok przegaduję prawie całą noc podczas trasy.)  I zostałem sam. Nawigacja ustawiona, radio gra, karta włożona, parametry w normie no to w drogę!.Zachwyt autostradami i rozwiązaniami niemieckich konstruktorów pozostawiam na inny wątek.Te ok 600 kilometrów przeleciało niczym sekunda a  ku moim oczom ukazała się poczta gdzie miałem rozładunek. Podbudowany że przyjechałem grubo przed zaplanowanym czasem, podjechałem pod szlaban, "odbiłem" kartę. Odezwał się głos dyspozytora: Morgen. .. Ja długo nie myśląc przerwałem mu i na jednym tchu palnołem regułkę wyuczoną od Tomka zanim cokolwiek spróbuje mnie spytać: morgen, abladen ajne fole und ajne lere kofer aus bornike, transport numa ajns fir... Tomek cyfry walił setkami a ja i mój niemiecki. .. po jednej to max co ode mnie może usłyszeć! No i udało się, wydukałem. W tle było słychać klikanie klawiatury - jest dobrze, myślę. Nagle : bite zwajte kontener numa, betsi is defekt, erste is nojn nul draj ajns zwaj ziben und zwajte? O co mu chodzi? Biorę papiery i na szybkiego studiuje "co on za numerki do mnie mówi?". A jaki numer drugiego kontenera bo coś tam nie działa. Ok  zeks nul. . - wydukałem a w myślach dawaj ten wydruk i nic więcej nie pytaj! Zetel kom - usłyszałem, wyszedł druczek z numerami kontenerów i rampami gdzie je mam odstawić, szlaban się podniósł. Udało się !! A teraz niczego nie rozwal i się rozładuj wariacie jeden! - wale na głos do siebie i pędzę "fiacikiem" przez pocztę szukając swojej rampy.Godzinę cofania (hehe) z mokrą koszulką później -  byłem już rozładowany.  Była ok 7 rano a piękny wschód słońca podwyższał rangę mojego zwycięstwa.Szybki przegląd - grzybki zakręcone, węże zapięte, "teściowa"(przyczepa w żargonie kierowców) zaczepiona - można jechać szukać miejsca. Przez szlaban wyjazdowy, który podniósł się zanim do niego dojechałem, wcisnąłem ostatnią kartkę listu przewozowego do skrzynki przy szlabanie,  machnołem cieciowi z wdzięcznością że już nic nie będę musiał dukać - "i dzida ile fabryka dała" szukać miejsca do spania.    Według instrukcji Tomka długo nie musiałem szukać.

Ustawiłem się jak kierowca z 30 letnim doświadczeniem, zaciągnąłem "hebel" (hamulec postojowy), łóżko na tacho, szybki meldunek do biura i. ... FAJRANT!!!    Zasłaniam szybko rolety jakby zależało od tego moje życie i robię szybką kanapkę przed snem.  Po chwili krótki sms do domu:DOJECHAŁEM SPOKOJNIE, JEST OK, POTEM SIĘ ODEZWĘ, KOCHAM CIĘ BARDZO MOCNO !  Szybko wyciągam śpiwór, ścielę łóżko i to na co nagle przyszła straszna ochota - spać! Zanim padłem przeszyła mnie krótka myśl - ja przecież jestem 30 godzin na nogach - fajnie, ale żyje !!!


To był bardzo długi dzień i dziękuję wszystkim, którzy właśnie tego dnia pomogli mi w trudnych chwilach.To dzięki ich wsparciu i pomocy jestem tu gdzie jestem.Do zobaczenia koledzy na trasie.  DZIĘKI!!!


   

przemo8400
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

przemo8400 o sobie

Nietoperek czyli polski kierowca BDF szalejący na niemieckich autostradach nocą. Kto choć raz jechał w nocy po Niemczech wie o czym mowa :-D