Wakacje już za nami a wraz z nim sezon
wesel i wycieczek również dobiega
pomału końca. Zazwyczaj siedząc za
kołkiem nie wyobrażam sobie być pasażerem, zawsze pierwsza rwę się za
kierownicę po mimo tego że, mężczyznom z mego otoczenia a w śród nich
narzeczony, bracia, przyjaciele no i tatuś ( o nim nie można zapomnieć ) nie
zawsze się im to podoba.
Tym razem to ja nie
miałam większego wyboru…
Dostałam zaproszenie na
ślub, pierwsza myśl super wybawię się za wszystkie czasy i w końcu wolny
weekend. Druga myśl, kurcze trochę
daleko 350 km od domu, niby transport zapewniony nocleg jedzonko dobra zabawa również. Ale po chwili
namysłu ….o rany to nie ja będę wieźć ludzi tylko ktoś mnie! Z jednej strony
fajnie, a z drugiej jakaś dziwna niepewność. Czy kierowca zna drogę, młody czy
stary, czy bezpiecznie jeździ. Milion myśli na minutę. No nic, nie mam wyjścia
jadę.
Pobudka
5 rano potem prysznic, śniadanko no i w drogę. O godzinie 7 zbiórka pod jednym z hoteli, paczka znajomych również już w oczekiwaniu na busa. Podjeżdża , firma jak każda inna w naszym mięście dobrze
mi znana. Zaglądam za kierownice mając nadzieję jeszcze na spotkanie kolegi z
branży, ale niestety buźka mi nie znana. Zasiadamy na wygodnych miejscówkach
każdy tam gdzie wygodniej. Jak dla mnie byle nie na kołach bo mogę nie
dojechać. Niby kierowca a choroba lokomocyjna towarzyszyła mi przy każdych
dłuższych podróżach. Na szczęście z chwilą gdy zostałam zawodowym drajwerem
szybko mi przestała tak bardzo dokuczać.
}Wracając do naszej podróży, wszyscy zapakowani więc komu w drogę temu
czas. Z za kółkiem wita nas przesympatyczny pan
Marek, chłopaczek trochę straszy ode mnie wiekowo a co za tym idzie
również i doświadczeniem. Od razu przypadł nam do gustu, gaduła z niego nie z
tej ziemi. To raz rzuci jakiś żart innym razem opowie coś o podróżach, by po
chwili zapytać czy nie chcemy posłuchać muzyki. Cały busik jasna sprawa jak
najbardziej, w tedy Mareczek(bo tak
pozwolił do siebie mowić) odpowiada że w jego repertuarze przeważa disco polo
jedni hip hip hurra inni buuuu. No nic kierowca tak udobruchał pasażerki z przodu że jedna z nich
pozwoliła sobie nazywać go przyszywanym synkiem. A reszta nie była gorsza i
zakupmlowała się z nim jakby znali się co najmniej kilka lat. Z upływem godzin
pan Marek zyskiwał sobie sympatię podróżnych a my kilometrów do końca. Podczas
postojów kilka zdań wymienionych z Markiem i już się okazuję ile to wspólnych
mamy z branży znajomych. Kto u kogo jeździ, gdzie i za ile. Nie ma to jak
kierowcy wdadzą się w temat, można wieki przegadać
Minęło południe… uff nareszcie finisz podroży,
nie żebym nie lubiła wycieczek ale jednak wolę gdy to ja prowadzę. Goście
wypakowani czas na zabawę. Po udanej nocnej imprezie czas na poprawiny. A tuż
po nich męczący, leniwy wyjazd do domku. I jak to bywa na powrotach albo jest
wesoło albo wszyscy śpią. Nie inaczej
było i tym razem. Imprezowicze siedzący z przodu oczywiście ucinali
sobie smaczną drzemkę, ci zaś z tyłu dotrzymywali towarzystwa kierowcy, który
jak zawsze miał dużo do opowiedzenia. Zamykam oko gada, otwieram oko nadal gada
i tak do końca. Nareszcie wjazd do miasta, gdzie uprzejmy pan Marek rozwozi
każdego pod sam dom mile się przy tym żegnając przy czym życząc dobrej nocy i
wzajemnie.
Kończąc mój wpis chciałam zwrócić uwagę na to iż obsługa kierowców na wyjazdach podstawą zdobycia klienta, a tu z przyjemnością mogłabym polecić konkurencyjną firmę.
Ps. Mija roczek od założenia oponek Conti CityPlus HA 3 M+S i mogę powiedzieć że
oprócz kamyków wbijających mi się w bieżnik autokar nadal prowadzi się fantastyczne.
Przede mną szykują się kolejne kilometry tras więc mam nadzieję że posłużą mi przez
kolejne lata.
Skomentuj » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przeczytaj inne teksty jusi_ak
jusia_ak o sobie