blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Kuchnia polska, albo dawaj co masz.
2011-11-02
Gdzie te czasy, gdy przepis kulinarny zaczynał się od słów

weź żubra, a jak nie masz, to łosia...”

Po dwóch tygodniach w trasie w kufrach i lodówkach zostaje naprawdę nie wiele.

Choćby nie wiem jak oszczędnie gospodarować w końcu i tak trzeba zaliczyć Lidla albo Aldi.

Te dwie sieci sklepów cieszą się szczególną popularnością wśród szoferskiej braci, a to ze względu na atrakcyjne ceny jak i podobny układ produktów na półkach.Niezależnie czy to Francja, Hiszpania czy Anglia, wszędzie jest tak samo, tylko produkty troszkę się różnią.

Zasadniczą cechą zakupów żywnościowych wśród  kierowców jest dokupowanie nowych produktów, ale takich, które dadzą się zjeść razem z tymi, które pozostały w aucie.Wyjątkiem jest piwo. Ono pasuje do wszystkiego i o każdej porze.

Z takich zakupów powstają potem najbardziej wymyślne potrawy, a ich aromat cudownie niesie się po parkingach wprawiając tubylców w zachwyt i ślinotok.

Któż bowiem wie, jak cudownie pachną polskie parówki w sosie curry z grzybami moon, jajecznica z niemieckich jaj na irlandzkim maśle z polską szynka i francuską bagietką, a do tego włoska kawa z hiszpańskim cukrem i mlekiem z Holandii....
Wielkie gotowanie zaczyna się od przeglądu kufrów i porównaniu ich zawartości ze świeżo zakupionym towarem. Koncepcje potraw są jednorazowe jak radzieckie szyfry dyplomatyczne.

Raz ugotowanej potrawy się już nie powtarza.

Jednak i w tak trywialnej zdawałoby się czynności jak gotowanie czyhają na kierowcę zdrada i bandytyzm.

Nie dalej jak dwa lata temu staliśmy z Adasiem(najlepszy kucharz wśród kierowców i najlepszy kierowca wśród kucharzy) pod Maastricht, pogoda piękna, majowa, nic, tylko chlać i gotować. Zaczęliśmy od zakupów, ale żeby obiad sobie nie pomyślał, że go psy jedzą, to zaprawiliśmy się odpowiednio trunkami tak pokrzepieni rozpoczęliśmy kulinarne misterium.

  Adaś rządził, ja tylko od czasu do czasu coś posiekałem. W czasie, gdy nasz obiad dumnie bulgotał w garnkach Adaś skonstatował, że zostało nam raptem po 3 puszki piwa i pół litra na dwóch.

To haniebnie mało jak na majowy weekend, stwierdził Adaś, i po wyasygnowaniu przeze mnie odpowiedniej kwoty w twardej walucie podążył do Lidla.

Ułożyłem się obok na ławce w cieniu( auta stały na parkingu z drzewkami i ławkami dla turystów) i ciesząc swe zmysły mile łechcącymi powonienie zapachami przysypiałem na słoneczku.

Słyszałem dźwięki naczyń i sztućców, ale myślałem, że to Adaś już wrócił i kontynuuje nabożeństwo kulinarne.

Nieco zdumiony usłyszałem jego z dala dobiegające wrzaski, a wiązanka przekleństw, którą usłyszałem byłaby melodią dla uszu wszystkich szewców i marynarzy.

Skonfundowany sądziłem, że kolega wyzywa mnie, bo obiad się przypala, a ja śpię.

Podniosłem głowę i zobaczyłem niemieckiego turystę z kampera parkującego obok nas.

Łobuz miał na tyle czelności, że po kolei próbował z każdego gara, a było ich cztery.

Otwierał pokrywkę i podjadał moją łyżką. Zrobiła się samoistna awantura,

ktoś wezwał policję, że niby polscy kierowcy po pijaku kierowcy biednego Helmuta chcą nałomotać.

Policjanci popatrzyli do garów, Adaś im wyłożył w czym problem, a oni postawili Helmutowi ultimatum: oddaje kasę za jedzonko, albo wyciągają konsekwencje prawne.

Helmut grzecznie zapłacił 30 euro, coś tam mamrotał pod nosem, aż w końcu zmył się z horyzontu.

Toasty były liczne, a krzyki niosły się daleko, płosząc turystów i łabędzie na pobliskiej sadzawce.

Epilog był taki: w poniedziałek, 2 minuty po godzinie6. rano obudzili nas policjanci.

Tym razem przyjechali do nas. Z alkomatami.

Yeti
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.