blog.etransport.pl
Podwójna ciągła
  
Jak Yeti święta szykował albo cywilizacja Vikingów
2011-12-30

Jak powszchnie wiadomo kierowców nosi z kata w kąt i w czasie wolnym od jazdy nie bardzo umieją sobie oni znaleźć miejsce w przestrzeni, zwłaszcza, gdy ta przestrzeń ogranicza się do kabiny auta stojącego daleko od rodzinnych stron.

  Ponieważ dość już było o piciu na parkingach przedstawię Wam moją przygodę z Danii, która jak wiadomo jest już krajem skandynawskim, choć skażonym kultrurą ich jej najbliższego południowego sąsiada, tzn. Niemiec.

Prawdziwą Danię można jeszce zobaczyć zjeżdzając z autostrady i czasami kraina ta bywa na prawdę piękna i zasobna w bogactwa Matki Natury.

  Satnąwszy w piątek wczesnym popołudniem, a nie mając co robić aż do wtorku, gdy miałem sie ładować do Polski, wyczaiłem prędko 4 polskie kamiony i po standardowej wyprawie do sklepu wraz z polskimi kierowcami rozpocząłem piękny sierpniowy weekend.

  Weekend jak weekend, wiadomo, jakieś piwko, jakiś obiadek, ale że przygoda chodzi za mną jak nie przymierzając CBA za ordynatorem  coś musiało mi sie przytrafić.

Pogoda wspaniała, z parkingu krok na rzekę, woda krystaliczna, choć zimna jak wzrok mojej teściowej ( mamusiu, pozdrawiam serdecznie ) a skoro strumyk szumiał z wolna to oczywiście był i las. Las. Mało powiedziane.... Drzewa wysokie, ptaki i zwierzęta nie bojące się człowieka, jagody i - tu chwila ogromnego napięcia - grzyby... Polski jesienny sport narodowy, zbieranie grzybów, w Danii się jakoś nie przyjął. Wspaniałe okazy prawdziwków, koźlaków rosną sobie, a Duńczycy nic... Spacerują....

Grzybów było zatrzęsienie. Dosłownie, zatrzęsienie.

 Przez aklamację przyjęliśmy projekt powrotu do kabin po siatki i nozyki. Po pół godzinie zaczeliśmy żniwo. Duńczycy przyglądali się nam wystraszeni usiłując cos tłumaczyć, ale my kiwaliśmy im głowami i kosiliśmy dalej. Napełniliśmy wszystkie dostępne siatki, reklamówki, torby grzybami i ciesząc oko wspaniałymi okazami wracaliśmy na parking.

Z niejakim niepokojem skonstatowaliśmy obecność radiowozu oraz pojazdu terenowego oznakowanego w nieznany nam sposób tuż obok naszych samochodów.  Jakoś nikt nie władał po duńsku, więc przeszliśmy na angielski.

- Dzień dobry, to panów auta?

- Nasze...

- Ja jestem z policji, a ten pan ze straży leśnej.

- Słuchamy, w czym możemy pomóc? - żaden z nas do lasu nie wjeżdzał.

- Co panowie macie w tych torbach?

- Grzyby.

- Zbierali panowie grzyby? W lesie? Ryzykujecie zatrucie, śmierć może nawet!

Popatrzyliśmy po sobie. Co im powiedzieć? Nie zozumieją, że u nas inaczej, że zbieranie grzybów ma u nas tradycję i po prostu się na tym znamy.

- Wie pan, my się na tym znamy, a grzyby zbieraliśmy na święta Bożego Narodzenia.

- Niech pan ze mnie nie kpi! Jestem policjantem na służbie! Chce mi pan powiedzieć że już w sierpniu zbieracie jedzenie na zimę?

- Do tradycyjnej polskiej świątecznej potrawy, do bigosu.

- Co to jest bigos?

Weź i mu wytłumacz co to jest bigos..... No nic, próbujemy, ale oczywiście, jak zawsze w takich przypadkach wywiązała się między nami dyskusja co to jest, jak się go szykuje, co się dodaje, kiedy to się dodaje, ile się to gotuje, i nad duńskim parkingiem w środku lata unosiło się jak złowieszczy duch  słowo  BIGOS....

Policjant patrzy na nas, bo już się zaczynamy kłócić, patrzy na funkcjonariusza straży leśniej, wyjmuje laptopa i w googlach wystukuje BIGOS. Patrzymy mu przez ramię. Wyskakują mu wyniki.... po polsku! Jeden angielski dotyczy wersji węgierskiej tej potrawy, która występuje ze śmietaną, ale bez grzybów.... Jest skołowany, zmęczony, a my patrząc  mu przez ramię na ekran laptopa komentujemy przepisy:

- Z pomidorkami po poznańsku, ciekawe, nie próbowałem...

- Z dziczyzną po zamojsku, to musi być dobre, samo mięcho....

- A kapusta z grzybami? Też jest dobra, moja mama robi, ja lubię...

- A pierogi? Zjadłoby się pierogów z grzybami, co?

- Pierogi to nie bigos, nie mądrz się!

- Ale z grzybami!

- Ale nie bigos!!!

-Spokój!!! Wrzeszczy na nas policjant, po czym ogląda te nasze torby pełne prawdziwków i pyta:

- Co panowie zamierzacie z tym zrobić?

- Pokroić i ususzyć!

- Na zupę!

- Sos grzybowy!

- Bigos!

- Kurwa, panowie, trzymajmy się jednej wersji!!!

  Policjant bezradnie rozłożył ręce.

   Strażnik leśny zwiesił głowę.

Zebrali nasze dane. Po kilku tygodniach dostałem do domu list, w nim nakaz płatniczy na 400 koron duńskich za niszczenie przyrody, oraz pismo informujące mnie, że jesli w ciagu najbliższego roku pojawię się w Danii z zamiarem zbrodniczego procederu kultywowania polskich tradycji kulinarnych zostanę aresztowany na przeciąg 2 miesiecy.

Yeti
Wasze komentarze (1) »
chohlik
(2013-12-23 18:10:10)
hehehe-dobre
Zobacz więcej »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.