blog.etransport.pl
międzynarodówka busem czyli Polska Chiny w 2 godziny
  
Veni Vidi Vici
2013-01-07
A więc...no właśnie.Część czytajacych me wspaniałe teksty zapewne pamięta czas w ktorym rzuciłem szoferologie i zamieniłem ją na ciepłą, ale wkurwiającą posadke biurowego dyspozytora.Posadka jak posadka, komputery, mapy, telefony i orka po kilkanascie godzin na dobę...No niestety albo i stety, z powodów mniej lub bardziej błachych odszedłem z funkcji małpy naczelnej, bo idioty nie bedzie robil ze mnie nikt oprocz mnie samego :)

Moje bezrobocie trwało raptem 2 godziny.Niestety lub stety, znów wybrałem szoferologie.Zawód tak bardzo mnie niszczący, ale jedyny jaki potrafie wykonywac.
Kilka dni poźniej pędziłem przed siebie.Lżejszy o miliony problemów tych którzy ponownie byli mi braćmi.Jakby spokojniejszy i pewny siebie.Pewny tego co robie i tego na czym znam sie najlepiej.Na docieraniu tam, gdzie rzucał mnie los, spedycja i bóg jeden raczy wiedziec co jeszcze.
Trzy tygodnie minęły jak z bicza strzelił, pełne przygód i innych dziwnych zdarzeń takich jak fałszywie oskarżony przez niemiecką policje o nabazgranie wielkiej swastyki w tankstellowym sraczu.No cóż, jaki kraj, taki....Niedawno przyszedł wyrok pocztą.Prawomocny.1250 euro kary lub jesli mi sie chce, to odsiadka zamiennie...Ale co tam, olewam to.Co mam zrobic?Odwolac sie?Do kogo? Strassbourg??
Czasem sie zastanawiam, dlaczego naród niemieckich wąsaczy az tak nas nie trawi....

Po pierwszej trasie od powrotu do jazdy, polecialem w kolejną.Wypoczęty, nieświadomy tego co szykuje mi wróg.Znow pedzilem szlakami, wolny jak dziki ptak dajać z siebie tyle ile mozna dawac w tej zesputej do szpiku kości branży expresów.Nie dziwił juz widok zarzyganych parkingów, porozpierdalanych śmieci i stojących ledwo na nogach bambrów, mieniących sie kierowcami.Wybujałe fantazje, gdzie to kto nie śmigał i za minimum  "sustke s psodu".No cóz, pozostało mi sie tylko w duchu uśmiechnąć na zasłuchiwane pierdoły ala "spielberg".
Mijały dni, tygodnie.Schemat sie powielał tak bardzo, ze smiało mozna było przewidziec co sie bedzie działo w weekend.
Wjazd na parking.
- Ej busik, skoczysz do sklepu?
-skocze, skocze...
No i weekend mijał.jeden, drugi, trzeci...Schematy powielone...a potem tylko to zastanowienie w głowie - " Co ja tu kurwa robie? "

Nie wiem.Tak sie nie da żyć.pomijajac idiotów po uniwersytecie parkingowym oraz wyższej szkole picia gorzałki, dochodzi jeszcze sranie po krzakach, mycie sie w zimnej wodzie z wiadra na pace i setki innych powodów.
Jednak ciągnie do domu.Domu pełnego ciepła, radości i miłości.Gdzieś wyczytałem lub usłyszałem, ze ten zawód jest ucieczką od odpowiedzialności za bycie z rodziną.Co z tego, ze zaraz przytocza sie wielkie hasła, ze nie ma innej roboty.Lepiej płatnej...błagam, czasem posiedziec i popracowac w koło domu, wyjdzie lepiej zarobic.
Jaką podjąłem decyzje? Zgadnijcie.
Jeden z naszych forumowych przyjacioł napisał mi, ze wyjechałem znowu w trase by sie przekonać i potwierdzic ze ta robota to syf.Dzięki Nadul :) Jak zawsze miałes racje ;)


                                                                                           JoŁ! :)


SUPEROLO
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.