Polak potrzebny od zaraz (część 1 - pole minowe)
2013-06-30
To tytuł dobrego filmu i
jeszcze lepszy temat do dyskusji. Osobiście przerobiłem to na własnym
przykładzie wielokrotnie. Tak się "szczęśliwie" (dla mnie) złożyło że
wielokrotnie byłem obecny jako osoba interpretująca powody dla których
pracownik został ukarany bądź zwolniony z zajmowanego stanowiska. Możecie mi
wierzyć że nawet z pozycji tłumacza wcale nie było to przyjemne czy miłe.
Niektórzy wyciągnęli z tego słuszne wnioski, inni polegli poddając w wątpliwość
zebrane wieloletnie doświadczenie i sens dalszego wykonywania zawodu.
Dla wszelkiego rodzaju pośredników i agencji pracy (zarówno krajowych jak i
zagranicznych) oferujących zatrudnienie na terenie Wielkiej Brytanii, kierowca
pojazdów ciężarowych jest wyjątkowo łakomym kąskiem. Wyjaśnienie jest proste –
pieniądze oferowane przez firmy składające zlecenie na zatrudnienie kierowcy
określonej kategorii prawa jazdy są warte gry. Niestety nikt nie wspomina o
negatywnych stronach takiej oferty, a jest ich całe mnóstwo. Jest to profesja
tzw.: wysokiego ryzyka zwolnienia. W praktyce oznacza to że jeśli kierowca ów
popadnie w konflikt z pracodawcą (w dużej mierze przez skumulowanie pokaźnej
liczby punktów karnych, mandatów i wszelkich „zadrapań” i „skaleczeń” pojazdu)
jest bardzo łatwy do „wymiany”. Chętnych w kolejce czekają setki, jeśli nie
tysiące.
Bardzo niewiele czynników chroni kierowcę. W umowach podsuwanych przez
pośrednika jasno jest napisane że osobnik wykonując zawód zobowiązuje się do
przestrzegania przepisów o ruchu drogowym oraz zasad dyrektywy czasu pracy.
Dodatkowo musi dbać o należyty stan powierzonego pojazdu oraz stosować się do
zasad BHP właściwych dla danej firmy.
W praktyce oznacza to że pechowiec może pożegnać się z robotą nawet w przeciągu
tygodnia.
Ale może poprowadzę to krok po kroku:
PUNKTY KARNE
W tym kraju nikt nie gra w 21. Unlucky 6 (pechowa szóstka) to margines
bezpieczeństwa. Maksymalnie można zebrać 12 punktów ale wtedy to już na 100%
nikt roboty takiemu delikwentowi nie zaoferuje. W zasadzie wszelkie negocjacje
kończą się przy dziewięciu punktach. Czemu taki rygor? Tutaj punkty na prawie
jazdy „wiszą” przez cztery lata. A to naprawdę długo. Co prawda są aktywne
przez trzy ale wykreślić je z prawa jazdy (oczywiście za stosowną dodatkową opłatą)
można dopiero po czterech. Punkty mają wpływ nie tylko na polisę
ubezpieczeniową pojazdu (własnego czy pracodawcy) ale również historię
wykroczeń. Drogowe, cywilne, karne czy skarbowe tutaj wszystko idzie na jedno
konto. Masz criminal / offence record (jesteś notowany). A to się za tobą
ciągnie jak smród za wojskiem. Ciekawostką jest fakt że w większości
kwestionariuszy osobowych jakie wypełniałem w swoim (bądź innych) imieniu jest
pytanie: czy w przeciągu ostatnich PIĘCIU lat byłeś karany za jakieś wykroczenia?
Czyli jeszcze jeden rok męczarni.
MANDATY
Nikt nielubi ich płacić. Tym bardziej pracodawca. Wystarczy postawić się w
jego/jej miejscu i wytłumaczenie nasuwa się samo. Są jednoznaczne z punktami
karnymi, aczkolwiek można dodatkowo zarobić mandat (bez punktów) na przykład za
postój w miejscu do tego niedozwolonym. Dodatkowo można się zdziwić blokadą na
kole założoną nie przez Traffic Wardens (coś jak straż miejska), ale przez
wynajęte prywatne służby ochrony. Prawo pozwala tutaj na stosowanie takich
restrykcji a ewentualne kary finansowe są, powiedzmy, dotkliwe. Zdarza się że
pracodawca liczy się z koniecznością poniesienia takich „kosztów”, jednak
znakomita większość automatycznie przenosi je na kierowcę.
USZKODZENIA i BHP
Temat rzeka. Spędziłem kiedyś dobrze ponad trzy godziny na dyskusji co pod to
można podciągnąć, podczas spotkania polskiej załogi z Health And Safety Officer
(człowiek zatrudniony przez przedsiębiorcę jako behapowiec). Facet miał ogromną
cierpliwość i starał się wytłumaczyć dlaczego nie wolno pracować we własnych
ciuchach roboczych tylko firmowych? Dlaczego trzeba mieć kamizelkę albo kurtkę
odblaskową? Dlaczego trzeba prowadzić pojazd w safety boots (buty robocze z
blachami w podeszwie i na palcach stóp)? Pytania ze strony polskiej ekipy
sypały się bezustannie i wszyscy doszli do zgodnego stwierdzenia: Co to za
poje...ny kraj?
Naprawdę? Ja tak nie uważam. Jeśli za wypadek w pracy można pociągnąć
pracodawcę na wielotysięczne (czasem milionowe) kwoty odszkodowania to będzie się
on starał zabezpieczyć na wszelkie możliwe sposoby. Cała sztuka polega na tym
żeby wszyscy przyjęli to do wiadomości i stosowali się do wytycznych. Nawet
palenie tytoniu w kabinie wozu (czy to na przerwie czy też podczas jazdy) jest
karalne (ostatnio nawet mandatami). Sam palę i zdaję sobie sprawę że to spory
dyskomfort kiedy niemożna „zajarać”. Ale jak nie wolno, to nie wolno i kropka.
Obtarcia, wgniecenia i drobne uszkodzenia to codzienność. Nawet Brytyjczycy nie
kryją że zdarza się auto pokancerować w mniejszym czy większym stopniu.
Surowość kary zależy tylko i wyłącznie od stopnia uszkodzenia, wieku pojazdu i
faktycznej winy kierowcy. No można jeszcze poddać w wątpliwość zdrowy rozsądek
pracodawcy czy szefa transportu danej firmy, ale to już temat na inną opowieść.
Bywa że za rysę na paroletnim wozie dostanie się wypowiedzenie.
Ale bywa i tak jak w moim przypadku (patrz załączone fotografie). Zdarzenie sprzed około miesiąca: Mercedes
Sprinter, w firmie od tygodnia, drugi wyjazd za bramę. I co? I przywiozłem
gołębia w osłonie chłodnicy!
Szef transportu tylko się uśmiechnął i stwierdził
że ptaszor pewnie był szkolony na potrzeby terrorystów. Żadnych konsekwencji
finansowych czy służbowych. Klasyfikacja zdarzenia: pech.
Swoją drogą to takie
zdarzenie daje do myślenia o jakości wykonania pojazdu. Według mnie straszna
tandeta niewarta pieniędzy żądanych przez producenta czy dealera. Ale co ja tam wiem.
W bardzo dużej mierze zależne jest to od szczęścia oraz umiejętności
wytłumaczenia powstałej szkody. Czyli umiejętności językowe. Nawet jeśli w
firmie pracuje Polak którego zadaniem jest komunikacja (tłumaczenie) pomiędzy
załogą a przełożonymi czy współpracownikami, nie zawsze jest możliwość
właściwego wytłumaczenia zdarzenia jakie spowodowało zaistniałe szkody.
Najlepiej zawsze polegać na sobie. Posłużę się przykładem Edwarda (Polak,
pięćdziesiąt kilka lat, spory staż za kierownicą w Polsce i Europie wschodniej)
i zdarzeniem które miało miejsce jakieś cztery lata temu.
Edward to kierowca posiadający wszystkie możliwe kategorie na prawie jazdy.
Pewnie gdyby kazano mu pojechać czołgiem to też by zadanie wykonał.
Edward nie zna języka angielskiego (langłydż).
Edward jest kiepski w nawigowaniu po Anglii.
Dla Edwarda Walia i Szkocja to też Anglia.
Edward nie wierzy w znaki drogowe, Edward słucha się nawigacji.
Kasia w Tom Tom-ie Edwarda powiedziała: „Za trzysta metrów rondo, drugi
zjazd”.
Ponieważ Tom Tom Edwarda nie jest przeznaczony dla pojazdów ciężarowych Kasia
nie wspomniała o moście w odległości dwustu metrów.
Most był niższy o parę cali niż zestaw którym jechał Edward.
Edward zakończył trasę przed dotarciem do ronda.
Edward przywiózł most.
Edward zadzwonił do Radka kiedy na miejscu zdarzenia pojawiły się służby
ratownicze i poprosiły o wyjaśnienie okoliczności tego jakże niefortunnego
zdarzenia.
Edward przekazał Radkowi jak do zdarzenia doszło.
Radek przekazał służbom ratowniczym w langłydżu, to co powiedział mu Edward po
polsku: „bo nawigacja mi kazała”.
Radek usłyszał w słuchawce telefonu: „are you taking a piss mate? You can't
be serious!” (nabijasz się stary? Nie mówisz serio!).
Radek musiał być później w sądzie w charakterze świadka.
Wstyd – spory. Wyraz twarzy sędziego w peruce – bezcenny. Wyrok: mandat 300, 00
GBP, koszta sądowe 450, 00 GBP, koszta niewiedzy: zakaz prowadzenia pojazdów
mechanicznych na okres 12 miesięcy i ponowny egzamin przed odzyskaniem prawa
jazdy. Edward z pokorą wysłuchał odczytania wyroku, zapłacił wyznaczoną grzywnę
i wrócił do Polski.
Radek nie ma pojęcia czym zajmuje się obecnie Edward.
C.D.N.
P.S. 1 Edward – imię
zmieniono. Dla dobra Edwarda.
P.S. 2 Podziękowania specjalne dla Rudella.
http://etransport.pl/fotoparking.297.500.jpg
http://etransport.pl/fotoparking.298.500.jpg
Radek75
Wasze komentarze (3) »
Alex:-} (2013-11-21 09:49:20)
| zajechali młodzi na flat, na górze... impra, hihihi, hahaha.. czego to nie dokonają.. i młodszy wilczek, jeszcze naczochrany poszzedł pierwszy raz do pracy-strcił lusterko ; -}
następny ; ja to 3 lata na Scandicu przelatałem i jestem gościówa... 2 x do roboty nie trafił.. spóźnienia po 40 minut ; -}
I teraz perełka ; od wczoraj mam współokatora, stary, duży zawodowiec (nawet się ucieszyłem)... wracam późnym wieczorem z pracy i krzyczę radośnie na powitanie-cisza.. zachodzę do pokoju gostka a ten w pozycji na pół leżącej nieprzytomny... ; -}
Potrzeba tu więcej "Edwardów" bo jeszcze za dobre imię mamy... ; -} |
Alex:-} (2013-11-21 09:52:56)
| A temat pt tytułem jak wyżej, później wykorzystam do krótkiego opisu polsko-angielskiej agencji pracy.. ; -}
.. choć winien się tytułować "Polaka pieniądze potrzebne od zaraz" ; -} |
Przemo (2015-03-20 13:35:01)
| Swietny tekst, cala prawda. Co do punktow, tu sie jezdzi przepisowo, bo sie nikomu nie spieszy. |
Zobacz więcej » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przeczytaj inne teksty Radka75
- Audyt (część 1)
- Jajko niespodzianka
- Polak potrzebny od zaraz (część 2 - Tajny Agent Skupu Żywca)
- The Island
Radek75 o sobie
Żonaty, rocznik 1975. Prawo jazdy C od 1997 roku. Ambicje rozszerzenia uprawnień do C+E oraz D.
W Wielkiej Brytanii od 2005 roku.