blog.etransport.pl
Po prostu miodnie
  
O tym jak zostałem laweciarzem...
2014-10-11
Dawno nie dodawałem żadnego wpisu na blogu, było dużo zmian w moim życiu, w zawodowym jak i prywatnym.

Nie porzuciłem pracy kierowcy, nie straciłem zapału do pisania.

Ale wszystko po kolei...

Kiedyś, mądry, stary kierowca (pozdrawiam Tadeusza jeżdżącego w pewnej firmie w Jawczycach) powiedział - "jeśli chcesz pracować w zawodzie kierowcy, to specjalizuj się w czymś. Silos, cysterna, otwarta naczepa". Ponad rok czasu jazdy zestawem, "pierwsze koty za płoty", doświadczenie już jakieś jest. Technika jazdy, jak przybierać przy skrętach by nie zebrać znaków, jak nie jeździć po krawężnikach na rondzie.





Fiona, mój były samochód służbowy, wysłużony DAF 95XF coraz częściej nie dawał rady, coraz częściej zdarzało się, że nie był w stanie dociągnąć do bazy, awarie w środku nigdzie, przyjazdy "mobilnego serwisu" (Szef i jego ojciec), wspólne naprawy. Atmosfera OK, ale nie włożę jej do garnka, płacone miałem z frachtu - samochód stoi, nie zarabiam. Brak kompromisu podczas dyskusji odnośnie zakupu "młodszego" ciągnika (nie mówię nawet o naczepie) sprawił, że zacząłem szukać. Nie zobowiązująco, co poniedziałek wyborcza, co jakiś czas etransport i gumtree. I pod koniec czerwca, wydawało mi się, że trafiłem "złoty strzał". Cóż, nie wiem, czy postawiłem na właściwego konia w tej gonitwie.



Praca koło komina, codziennie w domu. Stała pensja, towar "nietypowy", brak stania w kolejkach na hutach i za nawozami... Tak, praca na "lawecie". Zapłonąłem entuzjazmem jak suchy las po uderzeniu pioruna, momentalnie złożyłem wypowiedzenie, urlop do końca poprzedniej umowy i załatwianie papierologi dla nowej firmy. Świadectwa pracy, ksera dokumentów etc.



1 lipca siadłem po raz pierwszy w ciągnik z zapiętą naczepą niskopodwoziową wyposażoną w najazdy. Moja przygoda zaczęła się oczywiście od szkolenia. Wypełnianie dokumentów i protokołów przewozowych, robienie zdjęć, zabezpieczanie łańcuchami. Telefon służbowy, aparat fotograficzny. Już w pierwszym tygodniu dostałem samodzielne zlecenia, pierwszy daleki kurs z dużą maszyną na lawecie.



Początkowo, moje odczucia były mieszane. Okazało się, że brak stałych samochodów powoduje ich "zaniedbanie". Wsiadam rano w auto, które zostaje mi przydzielone przez "kierownika". Wiadomo, nie zawsze jest potrzeba wysyłać naczepy, więc są dni, kiedy trzeba było zagryźć zęby i siąść w MANa 12 ton DMC i robić centrum miasta... Wiem już, co znaczy stwierdzenie "jak coś jest wszystkich to jest niczyje i nie zadbane".



Patrząc retrospektywnie na to, co było mi oferowane, a co jest w rzeczywistości muszę stwierdzić, że jestem dość podatny na manipulację. Jaka różnica padać na ryja w kabinie gdzieś na parkingu w kraju od powrotu do domu na 7, 5 godziny (tak, tak 7, 5 godziny - dojazd w korku do i z pracy to już pauza według selektora w tacho...)?



Czy nazywanie manipulacją początkowe dawanie krótszych godzin pracy, celem zwabienia pracownika do firmy jest kłamstwem? Faktycznie, zdarzają się krótsze dni, ale po dwóch miesiącach okazało się, że standardem jest 260-280 godzin spędzonych w firmie. Są też pewne aspekty, o których nie mówione było na początku.



Czy nazywanie manipulacją oferowanie początkowo "fajnych wozów" do pracy (solówki 2009 w górę, ciągniki 2010&2008), ukrywając pozostałe strucle mające po 15 lat, to kłamstwo? Nie ukrywajmy - samochód w naszym "fachu" to podstawa. Sprawnie działający, wygodny w użytkowaniu sprawia, że aż chce się pracować. Uszkodzone, powiązane na druty ciężarówki nie są czymś przyjemnym. Przerabiałem to.



W "w firmie" jest duża rotacja, przy przepracowanych przeze mnie 4 miesiącach okazuje się, że jestem drugim, co do długości stażu pracownikiem. Wiadomo, kiedy pojawia się rotacja. Gdy w firmie nie jest za dobrze. Tam, gdzie jest w porządku, kierowcy się nie zmieniają...



Samo wożenie maszyn jest... Ekstra. Początkowo, najeżdżanie na samochód sprawiało mi duże problemy, dość stresujące, gdy pozostaje po 2-3 cm zapasu po każdej stronie naczepy, maszyna waży 21 ton, kierujesz nią z kosza na wysokości 5-7 metrów. Po dwóch miesiącach stres zmienił się na nie przesadną pewność siebie. Sama forma pracy jest przyjemna, same załadunki i rozładunki, zabezpieczanie towaru i jego przygotowanie do transportu - wystawienie tarczy z pasami jak wystaje kosz, zmierzenie "gabarytu", sprawdzenie wysokości, poukładanie na naczepie. Dużo satysfakcji daje odpowiednie załadowanie, zabezpieczenie, wzrok ludzi oglądających zestaw, dzieci pokazujące palcami maszyny na gąsienicach. Są też dni, gdy człowiek ma ochotę to rzucić w trzy diabły, kręcenie się dziennie dwa-trzy razy przez Janki i Raszyn nie jest niczym przyjemnym, czasem maszyny odmawiają posłuszeństwa.

Ostatnio miałem (nie)przyjemność szkolenia nowego kierowcy podczas jazdy solówką. Cóż, ciężko będzie mi teraz zaufać innemu kierowcy niż sobie... efekty nauki na zdjęciu, na szczęście nikomu nic się nie stało.



Mam mieszane uczucia, z jednej strony w tej firmie trzyma mnie bliskość domu i sama radość z przewożonego ładunku, z drugiej strony kiepskie samochody, manipulacje wykonywane przez przełożonych, kasa średnio adekwatna do wykonywanej pracy (no proszę was, fajnie brzmi kwota XXXX ale po podzieleniu na godziny i na podliczeniu czasu poświęcanego na dojazdy nie robi już wrażenia...) dają dużo do myślenia. Robienie kolejnego i kolejnego, i jeszcze jednegofrachtu odbiera całą przyjemność z pracy w tej firmie, powinniśmy być traktowani jak ludzie, nie roboty do robienia kolejnych "ryczałtów z maszynami po Warszawie". Wielu z was pewnie to zna - "dziś obrobisz jeszcze jeden kurs i fajrant", "na tych oponach objedziesz jeszcze kółko, potem się wymieni", "wyjedzie z serwisu Volvo, wstawimy DAFa"...



Mam zapisaną wersję roboczą SMSa z gotowym tekstem wypowiedzenia umowy, w październiku balansuję na krawędzi podjęcia decyzji o zostaniu lub porzuceniu tej firmy... Dobrze by było podjąć decyzję do końca przyszłego tygodnia, by mieć zachowaną ciągłość pracy i zacząć w nowej firmie od 1 listopada...

Patrząc w przyszłość - może jakaś firma, mająca własne maszyny i uciągi, stacjonująca w okolicach Stolicy? Może jakiś gabaryt, coś dłuższego lub szerszego? A może uprawnienia HDS? Głupio to zabrzmi, ale chciałbym w końcu trafić do porządnej firmy, w której wszystko działa tak, jak powinno i w której kierowców "lubiących tą pracę" docenia się, a nie wykorzystuje. Zobaczymy w którym kierunku pojadę, tymczasem -

szerokości!


Miodny
Wasze komentarze (3) »
Wichura123
(2014-11-15 11:28:10)
Człowiek nie narzekaj. Ja zasuwam lorą po "kraju" codziennie w domu 260 h pracy to
jest norma, niestety coś za coś. Śpisz w domu i mniej zarabiasz. Oprócz tego nie
interesują cię szkody na tych maszynach, ani czasowe dostawy nie płacisz za takie
rzeczy. Lorowcy mają gorzej, uwierz mi... Codziennie jestem albo za długi albo za
wysoki, łakomy kąsek dla "zielonych ludzików". Co do aut i szefów z moich obserwacji
wnioskuję, że 70% to dziadtransy. Gdzie byś się nie udał za robotą to wszędzie ten
sam syf, wszystko spod stołu oficjal na konto. Pozdrawiam Cię Przyjacielu, nie daj
się.
miodny
(2015-01-14 20:17:59)
Z tymi szkodami to tez nie jest tak, są pewne procedury których musimy sie trzymać,
dzięki temu nie ma "problemów".

Tak, dalej tam siedzę. Pękło pół roku właśnie, dostrzegam z perspektywy czasu
zarówno wady i zalety takiego stylu pracy.

A z sama naczepą bajka - nisko środek ciężkości, dość dociążona na pusto nawet (ok
21 ton zestaw na pusto). IMHO lepiej niż zwykłą firanką. Wiadomo, na zakrętach i
przy cofaniu opony dużo mocniej " trzymają", trzy bliźniacze osie.

Troche zachodu z obsługą i konserwacja hydrauliki. W kość zimowa porą dają też
łańcuchy, konserwacja, smarowanie etc. Wszystkiego po trochu.

Zbieram materiały na kolejny wpis, tymczasem - szerokości!
pawelt1975
(2015-03-29 11:21:35)
Miodny ty bardziej na małych gabarytach jeździsz niż jesteś laweciarzem pisząc o
zapinaniu łańcuchami to pewnie jakieś maszyny wolisz? Laweciarz to bardziej transport
osobowek ewentualnie jak de rooy ciężarówki.
Zobacz więcej »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.