blog.etransport.pl
  
Klątwa pojedynczej
2012-11-06
Zaczęło się w dzień wyjazdu do pracy, gdy oddając auto siostrze usłyszałam, że są nowe rysy, których wcześniej nie było. Dobry zwyczaj nie pożyczaj. Droga do pracy i pierwszy w niej dzień odbyły się bez przeszkód. Dostałam auto i rozładunek zaledwie 300 km od bazy. Super, myślę sobie, jest sobota, dojadę tam i do poniedziałku luz. Niestety, w niedzielę rano obudziło mnie przenikliwe zimno, łudziłam się, że to webasto padło, ale niestety... Maniek nawet nie zamruczał przy odpalaniu. Po szybkim rozeznaniu terenu okazało się, że jestem w kropce; żadnego auta w pobliżu, staż pożarna zamknięta, a cieć w firmie spławił nie w minutę. Pozostał jeszcze telefon do spedycji, która mimo moich obaw, bardzo szybko przysłała mi rumuńskie małżeństwo żeby odpalić auto. Reszta weekendu minęła spokojnie przy cichym pomrukiwaniu Mańka ( żeby mu się znowu protestować nie chciało). Rano rozładunek, parking i oczekiwanie na załadunek. Po 2 h Maniek znów postanowił się zbuntować. Oj, wkurzyłam się na Mańka nieźle. Tym razem pomoc znalazłam szybko. Po wymianie akumulatorów na bazie pomyślałam - teraz będzie już tylko OK. Niestety, jadąc przez tunel w Niemczech zauważyłam, że temperatura silnika sięga czerwonej kreski. No tak, trzeba stanąć i to szybko!! Ale po wyjeździe z tunelu okazało się, że nie ma pasa awaryjnego. Tego już za wiele, myślę sobie. Musiałam stanąć na zjeździe, innego wyjścia nie miałam. Chwilowa panika, telefon do taty. No cóż, zalecenia taty niewiele dały, bo nie mogłam odkręcić korka od chłodnicy. Spedycja nakazała nic nie robić i czekać na serwis. Po godzinie przyjechali sympatyczni panowie, zrobili auto za 20 min i nakazali od razu jechać na serwis. Ja to rozumiem, myślę sobie, ale czy zrozumie spedycja? Zgodnie z moim przewidywaniem usłyszałam: " najpierw załadunek, potem serwis". Ruszyłam w przeciwnym do serwisu kierunku, przejechałam 20 km i.......sympatyczni panowie z serwisu wyprzedzili mnie, pogrozili palcem i pokazali, że mam jechać za nimi. Do 12 w południe następnego dnia stałam w serwisie. Wypoczęta, zadowolona z życia i z naprawionym autem ruszyłam w trasę, gdy zadzwoniła moja mama z informacją, że mój rachunek za telefon wynosi 560 zł...... Minęło 5 dni mojej pracy, zostały jeszcze tylko 4 tygodnie do zjazdu do domu. Czy coś jeszcze się wydarzy ? Mam nadzieję, ze nie, bo jeśli " klątwa Faraona" trwa 5 dni, to mam nadzieję, ta inna jej odmiana trwa tyle samo.
maniek
Wasze komentarze (0) »
Skomentuj »

etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.