Oj dawno nic nie było bo w sumie
w kraju dawno mnie nie było.
Cały czas kończymy ten sezon i skończyć go nie możemy.
Może w końcu trzeba będzie zrobić prawdziwe kierownicze zakończenie i wtedy
faktycznie sezon ( letni ) się zakończy. A co by dwa razy nie jeździć od razu
można rozpocząć sezon zimowy czyli dwa dni z życia OUT.
Co się ostatnio działo. Trochę Francuzów trochę Wiślaków,
jedna wygrana w Poznaniu i Korea.
Tak, tak. Załapałem się na robotę ze Skośnymi. W sumie
to do końca nie wiem jaka to była nacja: czy Japończyk czy Chińczyk czy
Koreańczyk bo wszyscy dla mnie wyglądali tak samo.
W dłuższym skrócie:
Jak w każdej bajce dla dzieci historia zaczyna się: za
siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma dolinami żył sobie szofer. Pewnego
dnia kiedy miał już się sezon kończyć, zobaczył na swoim telefonie: połączenie
przychodzące BOSS:
- Kamil będzie 8 dni ze Skośnymi, dasz radę?
- Spoko, nie problem
- Ale to samemu: Niemcy, Francja, Szwajcaria, Czechy.
- No......hmmm???
Dzień następny pakowanie, telefon:
- Ale to weź sobie więcej rzeczy bo kończysz w Genewie,
przelot na pusto do Frankfurtu i kolejna grupa.
Mina żony – bezcenna.
Parę godzin później sypałem już szwajcarską autostradą
po Czechach, szwajcarską bo prawie cały czas auto podskakiwało jak wóz
drabiniasty do pożaru.
Przylot do Pragi dzień pierwszy:
Dzień najbardziej drętwy, nie znasz grupy, grupa nie
zna Ciebie, nie wiesz na co możesz sobie pozwolić; jednym słowem po pierwszym
dniu zawsze już jest z górki.
Pani pilot mówi tylko gdzie jedziemy i jej droga nie
interesuje, ona ma się w punkcie znaleźć, jak? - twoja sprawa.
Trochę kombinacji, podpytywanie kolegów po parkingach,
milion pytań w hotelach.
Już pierwszego dnia przy pomocy węgierskiego kierowcy
trafiam w pierwsze miejsce.
Du ju noł łer is bas stap hradcany my węgierski frend?
- nekem! I machnął ręką. Oznaczało to nic innego
jak „za mną”.
Potem już było tylko ciekawiej. Niemcy są w miarę
łatwe, wszędzie spotkasz Polaka, który poda namiary na parkingi, miejsca
wysadzania - ogólnie nie da się nie trafić. Francja już troszkę gorzej, mało
kto zna angielski, przecież francuski to międzynarodowy język na dodatek
wszędzie syf i śmieci (tak poza tematem).
Dzięki dla chłopaków m.in. z Furman Tur i Szwagropol.
Jednym słowem nie da się zginąć. Chłopaki naprawdę pomagają, tłumaczą,
odpowiadają na miliardy moich pytań.
Nawet policja niemiecka była spoko kiedy wkopałem się
w drogę z dość dużym spadem, blokując drogę jednokierunkową w Eisleben.
Przyjechali, rozgonili osobówki, zablokowali wyjazd, pomogli cofnąć, wskoczyli
do radiowozu i odjechali. Farcik!
Potem wisienka na torcie czyli Szwajcaria. Granica
niemiecko-szwajcarska była przekraczana w Bazylei. Tutaj zaczęła się naprawdę
piękna jazda.
Do Zurychu było tak sobie: trochę gór, parę tuneli.
Zurych - miasto rozbudowane: wiadukty, tunele, estakad, ogólnie: komunikacyjny
wypas. Następnie Luzerna i wyjazd do Interlaken. Patrząc na mapę myślę: spoko
autostrada ale miałem tylko atlas i te serpentynki układały się tylko w ładną
czerwoną kreskę. Jadąc pod górę i kręcąc się po zakrętach, zastanawiałem się
gdzie do cholery przejechałem zjazd, trafiłem na Raf Transa. Pytam: do
Interlaken jedyna droga?
-Tak nie ma innej.
Dzięki, czyli nie jest jeszcze ze mną tak źle. W Interlaken
jest najwyżej położona kolejka w Europie, piękne widoki, sklepy z zegarkami i możliwość widokowego lotu na paralotni za
250 Eurasów kiedy mają promocje 220E.
Potem jeszcze tylko Geneva i kierunek Frankfurt.
Podsumowując Koreańczycy czy Japończycy to naprawdę
fajna ekipa do pracy. Po całej turze dalej nie wiedziałem którzy to moi. Każdy
do każdego podobny. Wszystko fotografują, jedzenie, autobus, zabytki,
przystanki kosze na śmieci, ludzi na ulicy, cały czas z aparatem. Każdy
wdzięczny uśmiechnięty, z aparatem na szyi. Rano siadają do autobusu i siedzą
nic nie ruszają nie, śmiecą za 2tyg. tylko raz sprzątałem auto.
Praca od 9 do maksymalnie 19, 20. Hotel zawsze
elegancki, w hotelu fajne długopisy :)
Jedyne co, to to, że kierowcy, których spotkałem
siedzą na grupach od nie wiadomo kiedy. Jedni od maja, drudzy od lipca, siedzą
i cały czas jeżdżą, co kto lubi. Rekordzista siedział 9 miesięcy. Kasa wiadomo
jest ale to nie dla mnie. Masz tylko plan dla obecnej grupy a co dalej:
co los przyniesie, może będzie na Polskę, może nie...
Żona by mnie chyba udusiła.
Cały wyjazd był takim trochę egzaminem dla mnie czego
już się nauczyłem i czy faktycznie mogę jeździć samemu. Chyba się udało.
Dlatego po powrocie pojechałem do Truskolasów na jeden dzień. Ale chłopaki
mówią że robota jest prosta jak budowa cepa. Hotel, parking, restauracja, ryż
, pałeczki, parking, hotel.
Aaaa!!! Jak wam mama mówiła: Ucz się angielskiego !!!
A ty odpowiadałeś : mama ty się nie znasz. To pamiętaj:
!pkt1! Mama ma zawsze racje
!pkt2! Nawet jak mama nie ma racji patrz pkt 1
Ahoj i do zobaczenia na szlaku !!!
Zdjęcia z wyprawy na dole :)
Kinia_etransport.pl (2014-11-03 07:51:34) | "za siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma dolinami żył sobie szofer" - strasznie daleko mieszkasz, aż dziw że telefon miał zasięg i się BOSS dodzwonił ; ) |
pikolo78 (2014-11-04 14:41:29) | fajnie się czyta, dzięki |
Zobacz więcej » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przeczytaj inne teksty kamilka2
kamilek2 o sobie