Hej,
dziś chciałabym wam przybliżyć
moją codzienność, gdyż nie jest ona taka, jakby się wam mogło wydawać. Czas
przyznać się bez bicia, jak wygląda moja praca.
Ktoś powie: czym może zajmować
się kierowca autokaru? Przecież to oczywiste, że wozi ludzi na wycieczki, hasa
pewnie gdzieś po bezdrożach w tę i nazad. Albo kręci śrubki, jak coś się
zepsuje, i tacza koła w wulkanizacji. A ja wtedy wam odpowiem:
– A i owszem, większość z was ma
rację, ale ja mam wyjątkową pracę… i w końcu trzeba o tym trochę opowiedzieć.
Jak już wspominałam w swoim opisie, „czarna praca, ale kolorowy humor”, nie
wszystkim może to się spodobać, ale dla mnie to już normalka i lubię swoją pracę
taką, jaka jest.
Ale do rzeczy. Nie mam
przejechanych milionów kilometrów jak inni moi koledzy, gdyż w większości
jeżdżę po ulicach swojej metropolii obsługując… zakłady pogrzebowe. Tak,
właśnie ich. Sama, od początku mojej pracy, bo jako jedyna w mieście zaczęłam
obsługiwać te imprezy. Nie było mi łatwo. A to zastanawiałam się, jak rodzina
zareaguje, a to, jak ksiądz lub co powie inny duchowny czy ludzie. Byłam pełna
obaw czy dam radę patrzeć na ludzi, którzy są pogrążeni w smutku i żałobie. Bo
sama z natury byłam histeryczką, wyłam z byle powodu (jak to na babę przystało
– hehe!), ale dzięki temu gdzie jeżdżę stałam się silniejsza i stwierdziłam, że
moje codzienne problemy nie umywają się do tego, co w tym momencie mogą czuć
inni ludzie.
I tak pierwszy kursik i masa
pytań ze strony babć i dziadków, gdyż większość moich pasażerów, nie ma co
ukrywać, to średnia wieku 70.
– Oooo, pani za kierownicą.
– Tak, dzisiaj ja panie wiozę.
– A pani się nie boi? Taka młoda,
a takim autem jeździ.
– Nie, nie boję się, trochę
wyobraźni i wszystko przed nami.
– To szczęść Boże i się pomodlę
za panią.
Czasami myślę, że świętą powinnam
być – tyle modłów za mnie już poszło do nieba. Każdego dnia ta sama śpiewka,
wsiądą tyłem, wysiądą przodem i
ponownie:
– Ooo, pani nas wiozła.
– Tak, wiozłam.
– Żebym wiedział, to bym nie
wsiadł.
I tak to już z dziadkami jest,
nadal ciężko im uwierzyć.
Jednakże moja praca to nie tylko
te smutne chwile, niekiedy jest naprawdę zabawnie, ale to już za kulisami, gdy
nikt nas nie widzi. Obsługa, jak i duchowni, to też zwykli ludzie z którymi na
co dzień możemy sobie pożartować, a niekiedy i poopowiadać zabawne sytuacje.
I tak na przykład ostatnio, poza
codziennym pogrzebem, zdarza się pojechać gdzieś z młodzieżą. I jak zawsze
wychodzi jakaś zabawna pogadanka.
O godzinie 22.00 podstawienie.
Całonocna rundka po mieście (moja jedyna myśl – dom, łóżeczko, ciepła
kołderka). Podjeżdżam, kochana młodzieży już mnie wypatruje, mało nie wyjdą na
ulicę, by zająć jak najlepsze miejsca i jak najciemniejszy kąt, co poniektórzy
pewnie by móc się poprzytulać, inni… hmmm… (chyba wolę nie wiedzieć).
Na koniec zbiórki jako przewodnik
nocnych harców na miejsce pilota wpada ksiądz, wita się ze mną, a potem z
młodzieżą. Kilka słów o temacie przewodnim wyjazdu i zaczyna się przedstawienie
mojej osoby. Jak zawsze zabawny poczciwy ksiądz A.
Łapie za mikrofon, ciągnie, aż
sama się dziwię, ile tego kabla tam jest i… oczywiście pada pytanie.
– Czy wszyscy już się usadowili
na swoich miejscach?
Odpowiedź jest oczywista, że jasne,
tak, możemy ruszać.
Kolejne pytanie:
– Czy znamy kierowcę?
Rozlega się krzyk, że nie bardzo,
aczkolwiek kilka osób już mnie widziało. Więc księżulek zaczyna:
– Autokar poprowadzi pani
Justyna, na co dzień obsługująca pogrzeby, ale dzisiejszej nocy już mi
obiecała, że ma zamiar dowieźć nas żywych. :P
W autobusie oczywiście chwila
ciszy, ale już po paru sekundach znów słychać, że jednak młodzieży zbytnio to
nie ruszyło. Moja jedyna myśl to to, że lepszej rekomendacji jeszcze nie
miałam, zwłaszcza z ust duchownego. Chyba poproszę go o reklamę – hehe!
Tak więc pomimo iż moja praca
religią mocno związana jest ze sprawami religii i można pomyśleć, że jest
nudna, to naprawdę jest spoko. Czasami wracam z pracy i opowiadam bliskim i
znajomym, co mnie dziś spotkało, a niektóre zabawne sytuacje wspominam z
uśmiechem na ustach, gdy mam gorsze dni. Czasami ludzie się dziwią i mnie
pytają: „jak ty się tam odnajdujesz? jak dajesz radę?”, a ja odpowiadam: „praca
jak każda inna, kwestia przyzwyczajenia”.
Tu kilka zdjęć z wypadu z chórem do podlaskiej leśniczówki
katharsis (2014-07-04 11:18:35) | "Czarny klimat z kolorowym humorem" - fajna puenta, trafna. Trochę (?) zaskakująca jest Twoja codzienność, ale ktoś musi się tym zajmować. Dobrze, że ta praca ma swoje dobre strony, a nie tylko... ponurą treść. Powodzenia! :-) |
ese (2014-07-05 09:13:56) | Podpisuję się pod powyższym. Nic dodawać właściwie nie potrzeba. Powodzenia też życzę :) |
leon (2014-07-05 09:30:07) | – Autokar poprowadzi pani Justyna, na co dzień obsługująca pogrzeby, ale dzisiejszej nocy już mi obiecała, że ma zamiar dowieźć nas żywych. :P.. "ale dzisiejszej nocy już mi obiecała"; -). . Szerokiej zawsze drogi życzę Justyno; -) |
Zobacz więcej » |
etransport.pl - nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum i autorów publikacji na stronach parking.etransport.pl. Osoby zamieszczające wypowiedzi i publikacje naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przeczytaj inne teksty jusi_ak
jusia_ak o sobie